– Doradca personalny, słucham?

Chciałbym dać notkę o sobie na Facebooku. Niestety, jestem politykiem...

– ...uuu, rozumiem... No tak, trzeba być obecnym na portalach społecznościowych, bo wezmą pana za snoba, prawda? Tylko trzeba być ostrożnym, oj, ostrożnym...

– I właśnie o to chodzi, żeby mi pan pomógł zrobić taki przyjazny, otwarty, bezpretensjonalny profil, a zarazem żebym sobie nie zaszkodził. Bo ja mam wielkie aspiracje...

Reklama

– Od tego jestem. A więc, chce pan być...

– Prezydentem. W Polsce. I to musi zostać między nami.

– W Polsce? Mam dla pana dobrą wiadomość – nasz komputer podaje, że w Polsce może pan umieścić o sobie dosłownie wszystko. Jest pan magistrem albo nie jest, pił na grobie ofiar NKWD czy nie pił, był informatorem SB czy nie był, zaciągał się pan czy nie zaciągał, był ministrem geniuszem czy ministrem idiotą – absolutnie nie ma to żadnego znaczenia. Nic w Polsce nikogo nie obchodzi dłużej niż dwa dni. I zdjęcie pan sobie może strzelić nawet w czapce z lamy albo kiedy parodiuje pan papieża. Wszystko dozwolone.

– Uff. Ale czy nie ma przypadkiem wyjątków od tej reguły?

Reklama

– Tylko jeden, czy właściwie dwa. Nie może pan nazywać się Kaczyński.

Nie nazywa się pan?