Niespodziewana wizyta Billa Clintona na dworze koreańskiego satrapy ma na celu uwolnienie dwóch amerykańskich dziennikarek, aresztowanych wiosną przez północnokoreańskią bezpiekę przy granicy koreańsko-chińskiej. Mimo apeli USA o uwolnienie obu kobiet Euna Lee i Laura Ling zostały na 12 lat obozu pracy za nielegalne przekroczenie granicy, oczernianie reżimu i niokreślone "ciężkie przestępstwo".
>>>Clinton chce się dogadać z Kim Dzong-ilem
Oficjalnie Waszyngton niewiele może zrobić. Ale nieoficjalna misja męża obecnej sekretarz stanu Hillary Clinton może mieć większe szanse powodzenia. Były prezydent USA dotarł do najwyższej instancji władzy w zamkniętym na świat reżimie - samego Kim Dzong Ila. To pierwszy od 2000 roku tak wysoki rangą polityk z USA, który rozmawiał z komunistycznym władcą. Według południowokoreańskiej agencji Yonhap Clinton osobiście przekazał dyktatorowi wiadomość od Baracka Obamy. "Kim Dzong Il podziękował" za przesłanie - przekazała północnokoreańska agencja KCNA.
Te rewelacje Waszyngton błyskawicznie zdementował. Amerykanie twierdzą, że nie było żadnego przesłania od Obamy dla Kima. "To nie jest prawda" - podkreślił rzecznik Białego Domu Robert Gibbs. Stany Zjednoczone przyznały jednak, że celem Clintona jest uwolnienie Euny Lee i Laury Ling. "Nie chcemy narażać na niepowodzenie misji byłego prezydenta Clintona" - powiedział jednak Gibbs i odmówił wszelkich komentarzy w tej sprawie.
>>>To może być ostatni rok życia Kim Dzong Ila
Według północnokoreańskich źródeł Clinton i Kim Dzong Il mieli sporo tematów do rozmowy. "Doszło do rozległej wymiany poglądów na kwestie interesujące dla obu stron" - poinformowała rządowa agencja KCNA. Mimo otwartej wrogości okazywanej dotąd Ameryce przez Phenian i stanowcze linii USA wobec atomowych ambicji komunistycznego reżimuspotkanie miało przebiegać "w serdecznej atmosferze".
>>>Atomowy reżim szykuje atak na Amerykę?
Nie wiadomo, czy byłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych udało się wyjednać u dyktatora zwolnienie pań Lee i Ling. Pewne za to jest, że ewentualny sukces misji Clintona zdyskontuje jego żona Hillary, a nie jej przełożony i niedawny rywal - prezydent Barack Obama. A Clinton nie porzuciła jeszcze myśli o prezydenturze.