Odpowiedź Izraela na zamachy Hamasu z 7 października znacząco zmieniła postrzeganie konfliktu przez opinię publiczną, ściągając krytykę wewnętrzną i zewnętrzną nie tylko na Izrael, ale też na jego głównego sojusznika, Stany Zjednczone. Prezydent Biden od początku mocno stanął po stronie Izraela, mówiąc że ma on nie tylko prawo, lecz obowiązek, by zdecydowanie odpowiedzieć na to, co nazwał największą rzezią Żydów od czasu Holokaustu.

Reklama

Z biegiem czasu i rosnącej liczby ofiar cywilnych w Gazie, przekaz z Białego Domu coraz częściej mówi o potrzebie ochrony cywilów i stosowania się do zasad prawa międzynarodowego. Sam Biden podczas wizyty w Izraelu mocno przestrzegł Izraelczyków, by nie popełniali tych samych błędów, które Ameryka i nawoływał do poważnego zastanowienia się nad tym, co Izrael chce osiągnąć i nad tym, co zrobi po zakończeniu kryzysu.

Według Daniela Frieda, eksperta think-tanku Atlantic Council i weterana amerykańskiej dyplomacji, podejście prezydenta USA było słuszne, choć ze względu na sytuację polityczną wokół kryzysu robi się dla niego coraz trudniejsza.

Ekspert o decyzji Bidena ws. Izraelczyków

Reklama

Biden poparł Izraelczyków publicznie, by uzyskać kapitał polityczny, którego wiedział, że będzie potrzebował do powściągnięcia ich później. Po tym, co stało się 7 października, nie można było oczekiwać, by Izraelczycy cię słuchali, jeśli nie czuliby, że jesteś po ich stronie - mówi Fried. To postawiło go w pozycji, by mówić im, by przemyśleli swoje działania i pozwolili na pomoc Palestyńczykom - dodaje.

Ekspert zaznacza jednak, że głównym problemem, który utrudnia sytuację, jest szef izraelskiego rządu Benjamin Netanjahu, który jeszcze przed obecnym kryzysem był głuchy na krytykę Waszyngtonu dotyczącą jego polityki wobec Palestyny i który przyczynił i przyczynia się do zaogniania sytuacji, np. poprzez pozwalanie na budowanie żydowskich osiedli na ziemiach palestyńskich i podważanie pozycji Autonomii Palestyńskiej, co tylko wzmacniało Hamas i oddalało perspektywę rozwiązania konfliktu.

"Netanjahu to wszystko utrudnia"

Reklama

Netanjahu znacznie to wszystko utrudnia. On postawił wszystko na izraelskich nacjonalistów. Do tego stopnia, że wyobrażam sobie, że on naprawdę - tak, jak zarzucają mu krytycy - wspierał Hamas jako alternatywę dla Autonomii Palestyńskiej. Nie wygląda to w tym momencie na zbyt dobry osąd - mówi Fried.

Były dyplomata nie wyklucza, że może także skomplikować sytuację administracji także jeśli chodzi o wnioskowane środki na pomoc dla Ukrainy. Biały Dom połączył wniosek o pieniądze na pomoc Ukrainie ze wsparciem dla Izraela, zaś prezydent Biden w orędziu do narodu przedstawił zagrożenia ze strony Rosji i Hamasu jako manifestacje żądzy "unicestwienia sąsiednich demokracji".

Oczywiście obie sprawy są inne, konflikt na Bliskim Wschodzie jest znacznie bardziej skomplikowany, niż na Ukrainie, gdzie sytuacja jest czarno-biała. Myślę, że decyzja, by te sprawy połączyć, konceptualnie ma sens. Jednak widzimy obecnie, że podobnie jak Republikanie są podzieleni co do Ukrainy, wśród Demokratów widać pęknięcia w sprawie Izraela, a Netanjahu tylko to utrudnia - analizuje Fried. Jak dodał, mimo że dołączenie sprawy Izraela do kwestii Ukrainy miało pomóc w pozyskaniu głosów na pomoc dla Kijowa może zamiast tego je utrudnić.

Nie mogę przewidzieć, jak to się potoczy. Rozumiem, dlaczego Biden zrobił to, co zrobił i ogólnie rzecz biorąc, myślę że było to słuszne, ale na pewno Izrael pod rządami Netanjahu to problematyczny przyjaciel - konstatuje Fried.