Serwis ocenia, że ruch Put domoj ("Droga do domu"), zrzeszający krewnych i bliskich zmobilizowanych żołnierzy i krytyczny wobec Kremla, stał się teraz "głównym problemem wewnętrznym władz rosyjskich". Atakuje go propaganda państwowa, a "Federalna Służba Bezpieczeństwa grozi samym zmobilizowanym i żąda od nich, by przekonali swoje żony, że protest nie ma sensu" - relacjonuje Chołod.
Ponadto - dodaje portal - władze przeciwstawiają swym krytykom "słuszne" organizacje żon i krewnych zmobilizowanych - popierające wojnę i Władimira Putina. Najważniejszą z tych "prowojennych organizacji kobiecych, deklarujących gotowość wysłania na Ukrainę nawet własnych dzieci" jest ruch Katiusza. Jego uczestniczki twierdzą, że są córkami oficerów; są w tej grupie również mieszkanki okupowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy. Przy czym profile uczestniczek Katiuszy w mediach społecznościowych są niedostępne i nie sposób zweryfikować, czy rzeczywiście należą do rodzin wojskowych.
Doniesienia z frontu dziełem "bandytów"?
W nagraniach Katiuszy w internecie mowa jest o tym, że te żony wojskowych, które wyrażają swój protest są narzędziem "zachodnich służb specjalnych". Aktywistki Katiuszy twierdzą też, że doniesienia z linii frontu są zmyślone i że napisali je "bandyci" - jak nazywają współpracowników więzionego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Portal Chołod podaje, że ruch Katiusza otrzymuje wsparcie finansowe od Instytutu Rozwoju Internetu (IRI) - organizacji, która przyznaje fundusze na tworzenie tzw. patriotycznych treści w rosyjskim internecie.
Swoją własną organizację, o nazwie Ruch Kobiet, powołały też parlamentarzystki rządzącej partii Jedna Rosja. Uczestniczki tego ruchu aktywnie popierają wojnę przeciwko Ukrainie i twierdzą, że życzą rodzinom wojskowych "cierpliwości i mądrości". Na rozpowszechnianych przez grupę nagraniach widać kobiety wyrabiające siatki maskujące dla armii i zbierające pomoc dla wojskowych. Ruch Kobiet to projekt obliczony na regiony Rosji i władze obwodowe aktywnie go popierają; finansowany jest najprawdopodobniej z funduszy partyjnych Jednej Rosji - ocenia Chołod.
Portal zauważa, że w Rosji podczas wojny powstało wiele grup wolontariackich stawiających sobie za cel zaopatrywanie wojskowych wysyłanych na front. Grupy te zbierają datki wśród Rosjan popierających wojnę. Organizacje tego rodzaju działają niemal w każdym regionie Rosji. Z kolei presja na krytyków ciągłej mobilizacji na front będzie prawdopodobnie się nasilać - prognozuje Chołod.