Ekspert sądzi, że choć ulica irańska powszechnie oskarża o zamach wrogów +geopolitycznych+ - Izrael i Stany Zjednoczone - prawdopodobieństwo, żeby któreś z tych państw stało za zamachem, jest bardzo niskie.
Organizacje terrorystyczne
To było uderzenie w niewinną ludność, więc należałoby z grona podejrzanych eliminować państwa demokratyczne, w których taki zamach nie jest dopuszczalnym elementem prowadzenia wojny – uważa prof. Fyderek. W gronie podejrzanych pozostają organizacje terrorystyczne niechętne Iranowi. Mamy tu dwa ugrupowania: pierwsze to sunnickie ugrupowanie Dżundallah, które składa się głównie z dyskryminowanej ludności beludżyjskiej zamieszkującej pogranicze irańsko-pakistańskie, niedaleko od prowincji, w której doszło do zamachu. Drugie to bardzo antyreżimowe ugrupowanie Mudżahedinów Ludowych. Ale ta organizacja ostatnimi laty koncentrowała się raczej na działalności politycznej, nie terrorystycznej. Bardziej prawdopodobny wydaje się więc trop związany z organizacjami sunnickimi, także związanymi z Al Kaidą czy Państwem Islamskim, które w rządzących w Iranie szyitach upatrują swojego wroga.
Rosja jako beneficjent chaosu
Zdaniem eksperta można też zastanawiać się nad zamachem z innej perspektywy, stawiając pytanie o to, komu mogłoby zależeć, żeby ludność Iranu domagała się od swoich władz zdecydowanej reakcji, i kto mógłby skorzystać na radykalnej odpowiedzi Iranu. Tutaj wydaje się, że jedynym zainteresowanym jest Rosja – jeżeli mówimy o dużych mocarstwach, to tylko Rosja korzysta z chaosu na Bliskim Wschodzie. Zauważmy, że dwaj rywale systemowi Iranu, czyli Izrael i Arabia Saudyjska, nie są z różnych przyczyn zainteresowani wzrostem napięcia. Izrael toczy wojnę z Hamasem i jest możliwe, że rozszerzy się ona na front z Hezbollahem, ale z całą pewnością obecnie nie jest w interesie Izraela otwieranie kolejnego frontu z potężnym przeciwnikiem, jakim jest Iran. A Arabia Saudyjska od roku jest w procesie zbliżania się do Iranu. Te dwa państwa rozpoczęły proces ograniczania wzajemnej wrogości i proces ów się toczy. Nie widzę więc w regionie poważnych sił państwowych, które byłyby zainteresowane eskalacją napięcia z Iranem, a poza regionem jest jeden korzystający – to jest Federacja Rosyjska – twierdzi prof. Fyderek.
Konflikt Izraela z Hamasem
Za najważniejsze zagrożenie w konflikcie między Izraelem a terrorystycznym Hamasem ekspert uważa ewentualną eskalację, do której mogłoby dojść na tle zamachu na Saleha al-Arouri, członka Hamasu, który zginął we wtorek w Bejrucie. Był członkiem Hamasu, który jednak przebywał na terenie kontrolowanym przez Hezbollah, był ich gościem. Uderzenie w niego jest ruchem, który może doprowadzić do eskalacji – mimo iż dotychczas wypowiedzi Hezbollahu były raczej tonujące – zauważa prof. Fyderek.
Potencjalna eskalacja konfliktu
Scenariusz takiej eskalacji jest niebezpieczny z uwagi na skalę możliwości bojowych Hezbollahu, a zwłaszcza jego potencjał rakietowy. W tym scenariuszu na Izrael spadają tysiące rakiet odpalanych z Libanu południowego i wschodniego, część tych rakiet przełamuje izraelskie systemy antyrakietowe, więc zaczynają ginąć izraelscy cywile. I to jest scenariusz, którego obawiają się Amerykanie, bo mógłby spowodować konieczność włączenia się do operacji przeciwko Hezbollahowi także sił amerykańskich. Może się okazać, że siły izraelskie są niewystarczające i że siły amerykańskie muszą dokonać inwazji na południowy Liban. A to bardzo trudna operacja z uwagi na górzysty teren i na umocnienia wybudowane na południu przez Hezbollah.
Perspektywa długoterminowa
Prof. Fyderek jest zdania, że ten najbardziej pesymistyczny scenariusz jest jednak mało prawdopodobny. Sądzi, że zarówno Hezbollah, jak i Irańczycy podjęli strategiczną decyzję, że nie będą w tym konflikcie wykorzystywali opcji rakietowej. Decyzję tę podjęli z powodu diagnozy, którą podzielają, a która mówi, że Izrael jest na równi pochyłej i że w kolejnych latach będzie raczej słabł, niż się wzmacniał, a z kolei „oś oporu” czyli Iran, Hezbollah, Syria, ugrupowania w Iranie czy Huti w Jemenie będą raczej rosły w siłę – twierdzi. Sądzę, choć mogę się mylić, że ich decyzją strategiczną jest teraz powstrzymanie się od zaangażowania, choć oczywiście presja działaczy terenowych może być tak silna, że mimo wszystko do większej eskalacji dojdzie – konkluduje.