Cameron był przepytywany we wtorek przez posłów z komisji spraw zagranicznychIzby Gmin. Ponieważ Cameron od czasu objęcia w połowie listopada urzędu szefa dyplomacji zasiada w Izbie Lordów, była to dopiero pierwsza okazja, by posłowie mogli mu zadać pytania dotyczące jego nowej roli.

Reklama

Naciskany przez szefową komisji Alicię Kearns w kwestii tego, czy otrzymał ostrzeżenia od rządowych prawników, że Izrael może łamać prawo międzynarodowe, Cameron początkowo dawał wymijające odpowiedzi, ale w końcu przyznał, że jest tym zaniepokojony.

Cameron przed komisją

Czy martwię się, że Izrael podjął działania, które mogą naruszać prawo międzynarodowe, ponieważ ten konkretny obiekt został zbombardowany lub cokolwiek innego? Tak, oczywiście, że się tym martwię - powiedział. Dodał jednak, że nie otrzymał opinii prawnej, która wyraźnie stwierdzałaby, że Izrael naruszył prawo międzynarodowe.

Reklama

Podkreślił też, że krótkoterminowym celem Wielkiej Brytanii jest pomoc w zakończeniu wojny i zapewnieniu stabilności na Bliskim Wschodzie, ale w perspektywie długoterminowej nie da się tego osiągnąć bez rozwiązania opartego na dwóch państwach - izraelskim i palestyńskim. Powtórzył brytyjskie stanowisko w kwestii zawieszenia broni - nie chodzi o to, by było ono natychmiastowe, lecz trwałe.

Cameron przyznał, że wojna w Strefie Gazy niestety odwraca uwagę od tej toczącej się na Ukrainie i powiedział, że rolą najważniejszych sojuszników Kijowa musi być utrzymywanie jej na agendzie międzynarodowej tak mocno, jak to możliwe. Zapewnił, że Wielka Brytania będzie nadal wspierać Ukrainę, bo sprawa ta nie jest w kraju przedmiotem sporów politycznych, jak w USA. Ale wyraził też nadzieję, że ponieważ większość w Kongresie USA popiera pomoc dla Ukrainy, będzie ona kontynuowania, niezależnie od tego, kto wygra wybory prezydenckie w tym roku.

Złota era relacji z Chinami

Szef brytyjskiej dyplomacji był też pytany o Chiny, zwłaszcza w kontekście "złotej ery" w relacjach z tym państwem, którą deklarował w czasie, gdy był premierem (2010-16). Przyznał, że od tego czasu wiele się zmieniło, bo Chiny stały się bardziej asertywne i agresywne. Podkreślił jednak, że choć te relacje są wyzwaniem, trzeba je utrzymywać, choćby dlatego, że Chiny stanowią prawie jedną piątą populacji świata.