Rzeczone okoliczności wystąpiłyby jedynie wówczas, kiedy sami Rosjanie uznaliby putinizm za błąd, pisze "Koelner Stadt-Anzeiger". Niemiecki dziennik zauważa, że "Putin może zostać obalony tylko przez Rosjan" i nawet "nie musiałby fałszować wyborów, żeby je wygrać". Zachód jest bowiem zbyt słaby na przeciwstawienie się tej sytuacji. Stąd też "po trzydniowym cyrku Putin znów będzie miał spokój na całe sześć lat. I nikt nie kwestionuje tego, że zdecydowana większość go popiera".

Reklama

Putin mocniejszy niż wcześniej

Z kolei "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zwraca uwagę, że "odzew na apel opozycji, by na znak protestu pójść razem do wyborów w południe, po raz kolejny – od czasu publicznego upamiętnienia zabitego Nawalnego – wyraźnie pokazał, że rosyjski naród nie popiera Putina i jego wojny przeciw Ukrainie w takim stopniu, jak on sam chciałby, żebyśmy sądzili". Zarazem jednak "jest mało prawdopodobne, aby z symbolicznego sprzeciwu powstał nowy ruch polityczny". Putin "po farsie wyborczej panuje nad krajem jeszcze mocniej niż wcześniej. Tym ważniejsze jest przeciwstawienie się mu z zewnątrz, a to oznacza przede wszystkim szerokie wsparcie dla Ukrainy, którą najechał".

Gazeta "Neue Presse" zadaje natomiast retoryczne pytanie, "co pozostaje ludziom w systemie, który stosuje coraz bardziej drastyczne środki?". I odpowiada: "Wycofują się w rodzaj politycznego snu zimowego, wykorzystują małe, ciche okazje do wyrażenia swojego niezadowolenia. Kilka tysięcy osób zrobiło to podczas aktualnego plebiscytu, gdy w południe ustawili się w kolejkach przed lokalami wyborczymi, żeby władza na Kremlu zobaczyła, że istnieją. Reszta siedzi na kanapie i opiewa prezydenta".

Putin jak "bardziej kochany" Trump

Inna regionalna gazeta "Lausitzer Rundschau" pisze, że "wybory 71-letniego już mężczyzny nie zostały po prostu zorganizowane, one były celebrowane na jego cześć". Dziennik zwraca też uwagę, że "dzień powyborczy przypadkowo przypada w 10. rocznicę aneksji Krymu, której Putin chce być wielkim bohaterem i jako taki jest fetowany". Przy czym "nawet zwycięstwo w wyborach w rocznicę aneksji Krymu nie jest bynajmniej kulminacją politycznej kariery Putina".

"Kiedy następne wybory prezydenckie odbędą się w roku 2030, szef Rosji będzie w tym samym wieku, co obecnie Donald Trump. I będzie nie mniej pewny siebie niż Trump. W 2030 roku Putin może z całą pewnością oczekiwać 90 procent miłości i oddania od swoich Rosjan" - czytamy.