Były prezydent i premier Rosji, a obecnie wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew znany jest ze swoich wpisów na platformie X, w których używa niewybrednego języka i ostro uderza w Zachód. Nie inaczej było tym razem.
"Wszystkim wrogom Rosji…"
Miedwiediew nie krył zadowolenia z wyniku wyborów, w których - według danych Centralnej Komisji Wyborczej Federacji Rosyjskiej - zwyciężyć miał Władimir Putin. Oficjalnie zajął pierwsze miejsce z poparciem na poziomie 87,32 proc. głosów. Drugie miejsce zajął Nikołaj Charitonow z Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej. Jego miało poprzeć 4,32 proc. obywateli. Trzecie miejsce przypadło Władisławowi Dawankowi z partii Nowy Lud. Według rosyjskiej CKW zdobył 3,79 proc. obywateli. Czwarte miejsce przypadło Leonidowi Słuckiemu z wynikiem 3,19 proc. głosów.
"Gratulujemy wszystkim wrogom Rosji genialnego zwycięstwa Władimira Putina w wyborach prezydenta Federacji Rosyjskiej! Przyjaciele - dziękujemy za wsparcie" - ironizował Miedwiediew.
Gratulacji nie było
Tym razem do Moskwy nie popłynęła fakla zwyczajowych gratulacji od przywódców europejskich. W oświadczeniu zamieszczonym na koncie prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera na platformie X podkreślono, że "w dniu tzw. wyborów prezydenckich w Rosji" Steinmeier myśli o tych, którzy walczą o wolność i demokrację, i którzy żyją w ciągłym zagrożeniu ze strony reżimu Putina.
Brytyjski minister spraw zagranicznych David Cameron oświadczył, że wybory w Rosji "nie miały nic wspólnego z demokracją".
Także brytyjski minister obrony Grant Shapps napisał, że "Putin ukradł kolejne wybory, ale Ukrainy nie ukradnie".