Wyniki wyborów nie są zaskoczeniem. "Putin mógł być niemal pewny reelekcji, uciszywszy lub uwięziwszy wszystkich swoich głównych przeciwników" - przypomina niezależny portal The Moscow Times.

Oficjalnie Władimir Putin zajął pierwsze miejsce z poparciem na poziomie 87,32 proc. głosów. Drugie miejsce zajął Nikołaj Charitonow z Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej. Jego miało poprzeć 4,32 proc. obywateli. Trzecie miejsce przypadło Władisławowi Dawankowi z partii Nowy Lud. Według rosyjskiej CKW zdobył 3,79 proc. obywateli. Czwarte miejsce przypadło Leonidowi Słuckiemu z wynikiem 3,19 proc. głosów.

Reklama

Mimo tak miażdżącej przewagi gratulacji ze świata nie było. Jeszcze w trakcie trwania wyborów szef Rady Europejskiej przewrotnie "pogratulował" Putinowi zwycięstwa.

Reklama

"Żadnego sprzeciwu.
Brak wolności.
Bez wyboru"
- napisał Michel.


Zazwyczaj wygrana w wyborach prezydenckich wiąże się ze zwyczajowymi gratulacjami od polityków europejskich. Tym razem było inaczej.

"Gratulacji od prezydenta Niemiec nie będzie"

Tym razem europejscy politycy albo zachowywali milczenie, albo też nie szczędzili ostrych komentarzy.

W oświadczeniu zamieszczonym na koncie prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera na platformie X podkreślono, że "w dniu tzw. wyborów prezydenckich w Rosji" Steinmeier myśli o tych, którzy walczą o wolność i demokrację, i którzy żyją w ciągłym zagrożeniu ze strony reżimu Putina.

Nie będzie żadnego listu do Putina - oznajmiła w rzeczniczka Steinmeiera Cerstin Gammelin. Odpowiedziała w ten sposób na pojawiające się w przestrzeni publicznej przypomnienia, że ostatnim razem Steinmeier przesłał Putinowi depeszę gratulacyjną.

Niemiecka minister obrony Annalena Baerbock oświadczyła z kolei, że zorganizowane w Rosji głosowanie "było wyborami bez wyboru".

"To nie jest demokracja"

Także brytyjski minister spraw zagranicznych David Cameron oświadczył, że wybory w Rosji "nie miały nic wspólnego z demokracją". "Te rosyjskie wybory wyraźnie podkreślają skalę represji reżimu prezydenta Putina, który stara się uciszyć wszelką opozycję wobec jego nielegalnej wojny. Putin usuwa przeciwników politycznych, kontroluje media, a następnie ogłasza się zwycięzcą. To nie jest demokracja" - napisał Cameron w wydanym oświadczeniu.

Jeszcze ostrzejszy komentarz opublikował w "Daily Telegraph" brytyjski minister obrony Grant Shapps. "Władimir Putin zachowuje się jak współczesna wersja Józefa Stalina, jest tyranem, któremu Zachód musi się przeciwstawić, bo koszt przegranej przez Ukrainę wojny będzie znacznie większy niż koszt pomocy temu krajowi - napisał Shapps.

Na platformie X Shapps napisał: "Putin ukradł kolejne wybory, ale Ukrainy nie ukradnie".

Podobne komentarze płyną z krajów bałtyckich. Szef resortu spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis oświadczył, że "imitacja wyborów prezydenta Rosji, która odbyła się w warunkach bezprecedensowego ograniczenia praw obywatelskich i politycznych, nie może być uznana i nazwana wyborami". Dodał, że wyborcza "procedura nie była ani uczciwa, ani wolna i nie była zgodna z żadnymi powszechnie akceptowanymi standardami demokracji i praworządności".

I tylko gratulacje z Chin…

Jako pewien symbol odczytano fakt, że gratulacje popłynęły z Chin. Xi Jinping stwierdził, że reelekcja świadczy o tym, że Putin ma "pełne poparcie" narodu. Xi wyraził też nadzieję na wzmocnienie więzi chińsko-rosyjskich. "Wierzę, że pod pańskim przywództwem Rosja będzie w stanie dokonać jeszcze większych osiągnięć w rozwoju i budowie kraju" - przekazał Xi Jinping w depeszy gratulacyjnej cytowanej przez rządową telewizję CCTV.

Gratulacje Putinowi złożyli też przywódcy Korei Północnej, Iranu, Kuwejtu, Hondurasu, Azerbejdżanu, Białorusi, Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu, Uzbekistanu, a także liderzy Huti.

Reklama

Jak napisała państwowa agencja RIA Novosti - "jednym z pierwszych przywódców, którzy złożyli Władimirowi Putinowi gratulacje" był papież Franciszek.