Rosyjskie zbrodnie w Ukrainie
O zbrodniach popełnianych przez Rosjan na jeńcach i cywilach na okupowanych obszarach Ukrainy pisze Michał Potocki w "Dzienniku Gazecie Prawnej". Nie są one odstępstwem od normy ani wynikiem działań zdemoralizowanych żołnierzy. "To systemowy element terroru oraz polityki zastraszania ludności cywilnej, w pełni akceptowany i wspierany przez dowódców. Tak wynika z opowieści osób, które przeżyły rosyjską okupację, i z raportów instytucji dokumentujących zbrodnie dla przyszłych trybunałów" – czytamy.
W artykule przytoczona jest historia Ołeny Łazariewy. W 2014 r., gdy Rosjanie przynieśli na Donbas wojnę, pracowała jako anestezjolog w donieckiej klinice. Teraz kobieta mieszka w Kijowie.
- Nie wyjechaliśmy z mężem, bo sądziliśmy, że to się wszystko szybko skończy. Zresztą dokąd wyjeżdżać? Tu jest twój dom, życie, twoja przeszłość. Miałabym to porzucić, bo jakiś chłopiec w mundurze przyszedł i powiedział, że to jest teraz jego ziemia? Aresztowali nas z mężem w październiku 2014 r., oskarżając o szpiegostwo. Takie było sformułowanie: szpiegostwo na rzecz zagranicznego państwa Ukraina. Ale jaka to zagranica? Jestem obywatelką Ukrainy, Donieck to ukraińskie miasto – opowiada w "DGP".
Kobieta została zatrzymana, kiedy wracała z nieokupowanej części Ukrainy. Jej męża, Andrija, zatrzymano tego samego dnia. Para została zmuszona przez bezpiekę do odczytania przygotowanego oświadczenia, w którym przyznawali się do współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy.
- Pierwszego dnia zawieźli mnie do bezpieki na przesłuchanie. Grozili mi, dusili plastikową torebką, szturchali pistoletem między żebra. Zadawali mnóstwo pytań, a gdy zbyt wolno odpowiadałam albo odpowiadałam nie tak, jak chcieli – wracali do duszenia. Założyli mi kajdanki i zacisnęli tak mocno, że traciłam czucie w rękach. Nie dawali wody ani nie pozwalali wyjść do toalety. Nie widziałam twarzy, bo przez całe przesłuchanie miałam torbę na głowie. Ale było ich siedmiu albo ośmiu. I Rosjanie, i miejscowi – można to odróżnić po akcencie. Przesłuchanie trwało do głębokiej nocy – wspomina Łazariewa.
"Oddamy cię chłopakom z okopów"
Kobieta trafiła do Izolacji. Do jedzenia dostawała niedogotowaną, zarobaczoną kaszę. Jadalnym pożywieniem był jedynie chleb.
-Ja nie jestem jakaś nadmiernie delikatna, też mi się zdarza rzucić mocnym słowem. Ale takiego potoku bluzgów w życiu nie słyszałam (…).Mówili: "Oddamy cię chłopakom z okopów, niech się zabawią, a potem porąbią cię na kawałki i zakopią gdzieś w polu". I co im powiesz? Rozumiałam, że mogą to zrobić. Właśnie dlatego, że mogą. W Izolacji mogli zrobić wszystko, co chcieli – podkreśla.
Ołena Łazariewa została zwolniona z niewoli w grudniu 2019 r. i przekazana Ukraińcom w ramach wymiany jeńców. Wielka wojna zastała ją na wolnych terytoriach.
- Chyba ktoś z administracji kolonii powiedział nam, że szykuje się wymiana i trzeba wypełnić masę dokumentów. Głównie takich, że nie mamy żadnych pretensji do administracji. Plus prośba o ułaskawienie do kierownika Donieckiej Republiki Ludowej, czyli Denysa Puszylina – przyznaje.
Przemoc seksualna rosyjskich wojsk
"Międzynarodowe prawo wojenne nie przewiduje możliwości brania do niewoli cywilów, więc nie wypracowano też procedur, zgodnie z którymi takie wymiany mogą się odbywać. W większości przypadków, kiedy Rosjanie i Ukraińcy umawiają się na wymianę, dotyczy to więc wojskowych. Wyjątki są bardzo rzadkie, ale się zdarzają" – czytamy w "DGP".
Raport "Przemoc seksualna rosyjskich wojsk okupacyjnych wobec ukraińskich kobiet” powstał na podstawie relacji 60 świadków, głównie kobiet. Pracowała przy nim także Iryna Dowhań.
Wnioski z raportu Centrum im. Rafała Lemkina cytuje "DGP. "Dziś dysponujemy świadectwami jedynie części ocalałych. Ich relacje są przerażające: kobiety wyciągane w nocy z domów, rozbierane, uderzane kolbami automatów, matki gwałcone razem z córkami, staruszki zmuszane do stosunków oralnych, grupowe gwałty na kobietach i mężczyznach w niewoli. Brutalność rosyjskich wojskowych jest wręcz zdumiewająca. Zmuszaniu do stosunków towarzyszyły pobicia, wybijanie zębów, cięcie ciała nożem".
15 maja 2024 r. ukraiński rzecznik praw obywatelskich Dmytro Łubineć raportował o 292 udokumentowanych przypadkach przemocy seksualnej, której okupanci dopuścili się po 24 lutego 2022 r. Jeśli się weźmie pod uwagę, że Ukraina nie ma kontroli nad 18 proc. terytorium, a część ocalonych ukrywa swoje przeżycia, ta liczba to ułamek realnej skali dramatu. Państwo w przyspieszonym trybie szkoli policjantów, prokuratorów i lekarzy, by wiedzieli, jak postępować z ocalonymi.