Zamach na Trumpa. Reakcje polityków
5 kwietnia 1968 r., dzień po zabójstwie Kinga, Kennedy, walczący wówczas o nominację Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich, powiedział zebranemu w Cleveland tłumowi o "pozornej tolerancji dla rosnącego poziomu przemocy, który godzi zarówno w nasze człowieczeństwo, jak też w nasze aspiracje cywilizacyjne".
- Ze spokojem przyjmujemy doniesienia prasowe o rzezi ludności cywilnej w odległych krajach. Gloryfikujemy zabijanie na ekranach filmów i w telewizji i nazywamy to rozrywką. Ułatwiamy ludziom (...) zdobywanie broni i amunicji, jakiej pragną... Niektórzy szukają kozłów ofiarnych, inni spisków, ale to jest jasne - przemoc rodzi przemoc, represje przynoszą odwet i tylko oczyszczenie całego naszego społeczeństwa może usunąć tę chorobę z naszej duszy- apelował Kennedy przed 56 laty.
Zamachowiec strzelał do Trumpa. Głębokie podziały w USA
Remnick zauważył, że prezydent USA Joe Biden w swoich pierwszych reakcjach wyraził ulgę i koncyliacyjne nastawienie wobec samego Trumpa oraz jego potencjalnych wyborców. Jeden z nich zginął w zamachu, a dwóch zostało rannych. Przywódca kraju jednak nie skorzystał z okazji, aby szerzej odnieść się do problemu przemocy trawiącej amerykańskie społeczeństwo.
"Biden na chwilę odłożył na bok głębokie podziały (pomiędzy nim i) Trumpem oraz przekonanie, że wybory rozstrzygną fundamentalne pytania dotyczące przyszłości państwa i podstaw (ustroju). 'Nie możemy pozwolić, aby coś takiego się wydarzyło' – stwierdził. Jedynym błędem Bidena było dodanie: 'Pomysł, że w Ameryce istnieje przemoc polityczna lub przemoc tego typu, jest po prostu niespotykany'. Gdyby to tylko była prawda" - zauważył eseista "New Yorkera".
Jak podkreślił, to między innymi poczucie moralności polityków sprzed lat było fundamentem, na którym demokracja w Ameryce była w stanie przetrwać rok 1968.
"Kto jest w stanie wnieść w tej straszliwej chwili (do społeczeństwa) poczucie moralności, co udało się Kennedy'emu zaledwie kilka godzin po zastrzeleniu Kinga przed pokojem 306 w motelu Lorraine? Wielu polityków, tak Republikanów, jak i Demokratów, wydało oświadczenia potępiające przemoc i wyrażające ulgę, że Trump przeżył atak. Wiele osób powstrzymywało się od wykorzystywania wydarzenia dla celów politycznych. Ale nie wszyscy" - podkreślił Remnick.
Obecna kampania w USA podobna do 1968 r.
Robert F. Kennedy został postrzelony 5 czerwca 1968 r. w Los Angeles, wkrótce po wygłoszeniu mowy celebrującej jego zwycięstwo w prawyborach prezydenckich Partii Demokratycznej w Kalifornii. Zmarł dzień później w Good Samaritan Hospital.
Wielu amerykańskich analityków zwraca obecnie uwagę na podobieństwa wydarzeń z roku 1968 do obecnej prekampanii wyborczej Bidena i Trumpa. Również wówczas w Partii Demokratycznej panował kryzys przywództwa, a w podzielonym kraju dochodziło do zamachów na polityków i aktywistów. Punktem kulminacyjnym kryzysu Demokratów była sierpniowa konwencja przedwyborcza w Chicago, w trakcie której zróżnicowane grupy społeczne, od związkowców po studentów, sprzeciwiały się zaangażowaniu USA w wojnę w Wietnamie. Tegoroczna konwencja Partii Demokratycznej odbędzie się w dniach 19-22 sierpnia, również w Chicago.