Spekulacje walutami to gra przynosząca ogromne zyski, bo dosłownie w ciągu kilku minut na różnicach kursów można zarobić nawet setki milionów dolarów czy euro. Nic więc dziwnego, że w ostatnich latach banki namiętnie podejmowały ryzyko, i to tym chętniej, bo nie musiały się przed nikim z tego tłumaczyć. A wystarczy kilka nieudanych transakcji, by zachwiać pozycją nawet największych finansowych instytucji.
Dlatego Sarkozy zamierza naciskać na państwa G20, by podczas rozpoczynającego się w czwartek szczytu w Pittsburghu zgodziły się na wprowadzenie podatku Tobina. Co to za rozwiązanie? Pomysł specjalnej opłaty nałożonej na banki wysunął w latach 70. XX w. amerykański ekonomista i noblista Jonathan Tobin. Zakładał on opodatkowanie wszystkich spekulacyjnych transakcji walutowych, czyli tych obarczonych największym ryzykiem. Jednak wówczas ten pomysł się nie przyjął.
Francuski przywódca uważa, że podatek Tobina to w obecnych czasach „bardzo zdrowe rozwiązanie”, które przyniesie co najmniej dwa pożądane efekty. Po pierwsze wymusi na bankach o wiele bardziej odpowiedzialne zachowanie, zniechęcając je do najbardziej ryzykownych transakcji. A po drugie zyski z nowego podatku mogłyby zostać przeznaczone na finansowanie programów ożywienia gospodarki.
Jednak tak jak przed laty teraz też nie ma zbyt wielu zwolenników wprowadzania nowego podatku. Z kuluarowych rozmów wynika, że przeciwko planowi Paryża będą USA i Wielka Brytania, czyli dwa najważniejsze centra finansowe świata.