Manewry REFORGER (akronim od angielskiego: Return of forces to Germany – pol. Powrót sił do Niemiec) odbywały się w latach 1969-1993. Brały w nich udział wszystkie kraje należące do Sojuszu (wówczas było ich 16, dziś jest 32). Ich celem było przećwiczenie zdolności NATO do szybkiej odpowiedzi na ewentualną agresję państw Układu Warszawskiego na Niemcy Zachodnie (wtedy wschodnią flankę NATO).

"Motywacja za prowadzeniem ćwiczeń Reforger była jasna – wywołać w umysłach Sowietów efekt odstraszania. Widok ponad 150 tys. żołnierzy alianckich, setek samolotów bojowych i dziesiątek okrętów wojennych pomógł powstrzymać Moskwę przed dalszymi podbojami w Europie Środkowej i Zachodniej" – wskazywał Stavridisa.

Po upadku ZSRR i zjednoczeniu Niemiec ćwiczenia REFORGER przestały się odbywać, ponieważ uznano, że są niepotrzebne. Amerykański admirał wskazuje, że Sojusz powinien wrócić do takich ćwiczeń na nowej wschodniej flance. W swoim tekście dla Bloomberga przedstawił trzy argumenty za ich przywróceniem.

Trzy argumenty Stavridisa za przywróceniem mega manewrów NATO

Reklama

Po pierwsze, wskazał, że Rosja od dwóch dekad prowadzi agresywną politykę terytorialną – od inwazji na Gruzję w 2008 roku, po napaść na Ukrainę w 2014 i pełnoskalową wojnę w 2022. Putin destabilizuje wybory w Europie, używa wojny hybrydowej, a także grozi krajom bałtyckim i wzmacnia siły u granic Finlandii.

Reklama

Po drugie, podkreślił, że Rosja stała się gospodarką wojenną – 7 proc. PKB przeznacza na armię, a ponad jedną trzecią budżetu na wojnę z Ukrainą. Putin ściąga najemników z zagranicy, współpracuje z Koreą Północną, a jego taktyka w negocjacjach z Donaldem Trumpem wskazuje, że nie zamierza ustępować.

Wreszcie, po trzecie, Europa przestaje ignorować zagrożenie. Kraje NATO zwiększają wydatki na obronność i przygotowują duże manewry wojskowe, które mają pokazać gotowość do walki. Zarówno Ursula von der Leyen, jak i nowy szef NATO Mark Rutte, rozumieją, że czas działać.

Jak powinien wyglądać nowy REFORGER? Większa rola m.in. Polski

Admirał podkreśla, że reaktywowane manewry powinny opierać się na tych samych zasadach, co kiedyś. W ćwiczeniach powinny wziąć udział wszystkie 32 państwa członkowskie NATO, włącznie z najmniejszymi, takimi jak Islandia czy Luksemburg. Tym razem jednak główny ciężar zarówno jeśli chodzi o liczbę żołnierzy, jak i sprzętu – powinna wziąć na siebie Europa, zwłaszcza takie kraje jak Francja, Niemcy i Polska.

W odróżnieniu od czasów zimnej wojny, Stany Zjednoczone nie muszą wnosić przede wszystkim całej masy swojej siły militarnej. Ich najcenniejszym wkładem powinny być obszary, w których są światowym liderem: wywiad, cyberbezpieczeństwo, łączność satelitarna, zaawansowane drony oraz sztuczna inteligencja. Według Stavridisa amerykańska marynarka wojenna – w szczególności 2. i 6. Flota – również powinna brać udział w ćwiczeniach, ale w roli wsparcia dla grup uderzeniowych lotniskowców z Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch.