Belgijski minister obrony Theo Francken zabrał głos w sprawie Rosji w rozmowie z "The Telegraph". Mówił o tym, że w pierwszej kolejności najbardziej narażone na działania Moskwy są te kraje, w których żyje liczna mniejszość rosyjska, czyli Litwa, Łotwa i Estonia.
Scenariusz znany z Ukrainy
Według niego, atak Rosji "na pełną skalę na jeden lub więcej krajów członkowskich NATO jest mało prawdopodobny", wojska Kremla nie odważą się otwarcie zaatakować żadnego z państw, np. graniczącej z Rosją Finlandii, ponieważ "wiedzą, że przegrają". Bardziej prawdopodobny jest scenariusz znany z Ukrainy - z Krymu i Donbasu.
Zacznie się jak 2014 roku, od "powstania" rosyjskojęzycznej mniejszości, która musi być "obroniona przez ojczyznę". Potem pojawiają się tak zwane "małe zielone ludziki", rzekomo nie rosyjskie wojsko, ale ludzie, którzy nagle przybyli, aby chronić rosyjską mniejszość - uważa minister.
"Bardziej wyrafinowane podejście"
Podejście będzie znacznie bardziej wyrafinowane. Mówiąc obrazowo, mogą zająć miasto, np. w Estonii, a następnie powiedzieć: "Musimy chronić tutejszych Rosjan. To miasto jest nasze. To jest Rosja" -twierdzi szef belgijskiego MON.
Coraz więcej europejskich polityków ostrzega przed atakiem Rosji na NATO. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte w rozmowie z "New York Times" zwrócił uwagę na niepokojącą rolę Chin w ewentualnym ataku na państwa NATO. Jeśli przywódca Chin Xi Jinping będzie chciał zająć Tajwan, zadzwoni do przywódcy Rosji Władimira Putina, by ten zaatakował terytorium NATO i tym samym odwrócił uwagę od działań Pekinu - powiedział Rutte cytowany przez gazetę.
Xi Jinping zadzwoni do Putina
Coraz bardziej uświadamiamy sobie to i nie bądźmy naiwni w tej kwestii: gdyby Xi Jinping zaatakował Tajwan, najpierw zadzwoniłby do swojego młodszego partnera we wszystkim, Władimira Władimirowicza Putina, mieszkającego w Moskwie, i powiedział mu: 'Hej, zamierzam to zrobić i potrzebuję, abyś zajął ich w Europie, atakując terytorium NATO'- powiedział Rutte w wywiadzie dla The New York Times.