"Kiedy mój poprzednik Konstantin Czernienko zmarł - w 1985 roku - przywódcy krajów Układu Warszawskiego przyjechali na pogrzeb do Moskwy. Zebraliśmy się w moim biurze. Podziękowałem im i powiedziałem: nie zrobimy niczego, co mogłoby skomplikować nasze stosunki z wami. Dotrzymamy naszych zobowiązań, ale to wy jesteście odpowiedzialni za prowadzoną politykę, za wasze kraje, a my jesteśmy odpowiedzialni za prowadzoną przez nas politykę, za nasz kraj. W 1985 roku obiecałem im więc, że nie będziemy interweniować: i nie interweniowaliśmy" - powiedział.

Reklama

Antoni Dudek, historyk Uniwersytetu Jagielońskiego, który zbadał rosyjskie i polskie archiwa - między innymi z lat, o których mówi w "Le Figaro" Gorbaczow - potwierdza: "Były pierwszy sekretarz KC KPZR nie mówił wprost, że nie będzie żadnej interwencji. Posługiwał się ezopowym językiem. Ale od pierwszego wystąpienia na forach partyjnych konsekwentnie powtarzał: Związek Radziecki wycofuje się z roli nadzorcy".

Jak Gorbaczow tłumaczy swoją niechęć do mieszania się w wewnętrzne sprawy bloku wschodniego w połowie lat 80. na łamach "Le Figaro"? "Gdybyśmy to zrobili (interweniowali w państwach bloku - red.), nie rozmawiałbym dziś z panem. Tego jestem pewien" - mówi Gorbaczow francuskiemu dziennikarzowi. "Mielibyśmy Trzecią Wojnę Światową. W tym czasie Europa była pełna bronią jądrowej, było około dwóch milionów żołnierzy po każdej stronie Żelaznej Kurtyny" - dodaje.

Motywy decyzji Gorbaczowa wyjaśniają również archiwa, które studiowali między innymi polscy historycy. Nie są one aż tak idealistyczne jak te zaprezentowane w wywiadzie dla francuskiego dziennika. "Nie możemy ich (państw satelickich - red.) dłużej brać na swój kark. Główny powód to gospodarka" - miał mówić na posiedzeniu biura politycznego KC KPZR w 1986 Gorbaczow. Chodziło głównie o dostawy po zaniżonych cenach gazu i ropy. Były też przyczyny polityczne: Gorbaczow liczył na porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi i radykalne ograniczenie wydatków. A interwencja wojskowa zniweczyłaby porozumienie - tłumaczy Dudek.

Reklama

Mimo takiego stanowiska Moskwy przywódcy z Europy Środkowej nie decydowali się na reformy. "Reakcja przywódców komunistycznych na słowa Gorbaczowa była alergiczna, bo oni wszyscy byli wychowani w poprzedniej epoce i uważali je za herezję. Część, jak Honecker czy Żiwkow liczyła, że uda się <przeczekać> Gorbaczowa. Inni, jak Jaruzelski, czuli, że zmiany wywołają reakcję łańcuchową i doprowadzą do utraty władzy przez komunistów - uważa Dudek.

Ze stenogramów ze spotkania Jaruzleski-Gorbaczow w lipcu 1988 roku wynika, że polscy komuniści bez presji ze strony ZSRR, sami z siebie, po prostu bali się reform. "Mówią mi, że tak, jak wy, Michaile Sergiejewiczu, zadzwoniliście do Aleksandra Sacharowa tak i ja powiniem zadzownić do Lecha Wałęsy. Ale wiemy, kto stoi za Wałęsą" - zwierzał się Jaruzelski. Sekretarz generalny KPZR wyraźnie pchał go ku bardziej śmiałym krokom. "Nie chcę ingerować w wasze sprawy. Ale w przyszłym roku w ZSRR przeprowadzimy bardzo poważne reformy ustrojowe" - mówił w rozmowie z Jaruzelskim.