Polityka zagraniczna uchodzi za mocną stronę Obamy przed wyborami, ale Romney, który ostatnio zrównał się z prezydentem w sondażach, także w tej dziedzinie nadrabia do niego dystans.
Debatę w Boca Raton na Florydzie poprowadzi weteran dziennikarstwa Bob Schieffer z telewizji CBS News. Odbędzie się ona w kameralnym formacie - dwaj rywale zasiądą za owalnym stołem po obu stronach moderatora.
Według sondaży więcej Amerykanów uważa, że Obama będzie radził sobie lepiej w polityce zagranicznej niż Romney. Prezydent - zwraca się uwagę - kierował nią przez prawie cztery lata pierwszej kadencji, podczas gdy Romney nie ma w tych sprawach żadnego doświadczenia.
Na korzyść Obamy przemawia fakt, że na jego rozkaz amerykańskie siły specjalne zabiły w maju 2011 roku wodza Al-Kaidy Osamę bin Ladena. Administracja przy każdej okazji przypomina, że zlikwidowano również wielu innych przywódców Al-Kaidy, głównie dzięki nalotom za pomocą samolotów bezzałogowych na bazy islamistów w Pakistanie i Jemenie.
Szerokim poparciem społecznym cieszy się też realizowany przez Obamę plan wycofania wojsk USA z Afganistanu do końca 2014 r., a wcześniej opinia publiczna z uznaniem przyjęła zakończenie przez niego wojny w Iraku.
Jednak według sondażu przeprowadzonego w październiku przez Pew Research Center już tylko 47 proc. Amerykanów uważa, że prezydent lepiej pokieruje polityką zagraniczną niż Romney, podczas gdy na republikańskiego kandydata wskazało 43 proc. We wrześniu w analogicznym sondażu różnica między obu politykami wyniosła 15 punktów procentowych.
Zdaniem ekspertów Romney nadrabia dystans do Obamy dzięki udanemu występowi w pierwszej debacie telewizyjnej i agresywnej postawie w drugiej debacie, kiedy m.in. atakował politykę administracji wobec Chin. Zapowiadał, że jako prezydent będzie twardy wobec chińskiego rządu, który narusza umowy z USA o wolnym handlu.
Z sondaży wynika, że obietnice odwetowych posunięć wobec Pekinu spotykają się z sympatią wyborców, którzy przypisują Chinom częściową winę za problemy ekonomiczne USA, w tym ucieczkę miejsc pracy za granicę.
Obamie - zdaniem komentatorów - zaszkodził atak na konsulat amerykański w Bengazi 11 września, w którym zginął ambasador USA w Libii i trzej inni Amerykanie. Republikanie wytykają administracji, że przez tydzień po ataku twierdziła, iż był on rezultatem spontanicznego protestu przeciw antymuzułmańskiemu filmowi wyprodukowanemu w USA. Tymczasem już nazajutrz po napaści pojawiły się sygnały, a potem dowody, że chodziło o atak terrorystyczny zaplanowany przez ekstremistów islamskich w Libii.
Oczekuje się, że w czasie debaty w Boca Raton Romney zaatakuje Obamę w sprawie tragicznego incydentu w Bengazi. Kandydat Republikanów próbował to już czynić w drugiej debacie w Hempstead 16 października, ale prezydent zręcznie wtedy ripostował i Romney - jak oceniono - stracił punkty.
Na Florydzie będzie się starał to nadrobić, wypominając administracji niewystarczające zabezpieczenie placówek dyplomatycznych w Libii, o którym mówili przedstawiciele służb ochrony dyplomatów podczas przesłuchań w Kongresie na początku października.
Przewiduje się też, że Romney będzie krytykował całą politykę Obamy na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie, zwłaszcza wobec Iranu i arabskiej wiosny. Republikański kandydat stale atakuje ją w przemówieniach, twierdząc, że prezydent nie okazuje w tym regionie "przywództwa", chociaż nie wyjaśnia, co dokładnie mu zarzuca.
Zdaniem ekspertów Romney nie proponuje w istocie nic innego w polityce zagranicznej, poza zapowiedziami bardziej proizraelskiej polityki w konflikcie Izraela z Palestyńczykami.