"Według konstytucji mogę desygnować Donalda Tuska na premiera po 5 listopada. Zapewniam, że gdyby wybory były tryumfem PiS, Jarosław Kaczyński też przed tym terminem nie zostałby desygnowany na premiera" - mówi "Rzeczpospolitej" Lech Kaczyński.

Reklama

"W ostatnim tygodniu usłyszałem wiele nieprawdziwych informacji na temat moich zamiarów: że nie uznam wyniku wyborów, ergo - że nie zamierzam powoływać ministrów na wniosek nowego premiera. Przecież to jest konstytucyjnie niemożliwe!" - podkreśla Lech Kaczyński. I deklaruje: "Niezależnie od tego, jakie są przyczyny porażki PiS, to wyniki wyborów są, jakie są, i ja je uznaję. Oczywiste więc jest, że jeśli PO stworzy większość parlamentarną, to Donald Tusk zostanie premierem".

Czy Lech Kaczyński pogratuluje Tuskowi wygranych wyborów? Na to się chyba nie zanosi. "Nie pamiętam, żeby prezydent Kwaśniewski składał gratulacje Jarosławowi Kaczyńskiemu" - mówi dziennikarzom. "A po drugie, są pewne formy grzecznościowe, których winny dotrzymywać obie strony. Ja mam cały zestaw wypowiedzi Tuska, które są po prostu obelżywe wobec mnie" - wyjaśnia.

Czy Donald Tusk powinien więc prezydenta najpierw przeprosić? - dopytują dziennikarze. "Nie mówię, co ma zrobić. Jeśli ma zostać szefem rządu Rzeczypospolitej, to sam powinien wiedzieć" - ucina Lech Kaczyński.

Reklama