Sąd przychylił się do prośby prokuratury, która w uzasadnieniu sięgnęła po rzadko wykorzystywany artykuł 232a kodeksu postępowania karnego. Dopuszcza on niszczenie materiałów będących przedmiotem śledztwa, jeśli ich przechowywanie jest niebezpieczne i kosztowne. "Na potrzeby procesu zostawiliśmy jedynie kilkadziesiąt kilogramów. Przekonaliśmy sędziego, że trzymanie całości nie ma sensu" – mówi oskarżyciel z warszawskiej prokuratury apelacyjnej.

Reklama

Miejsce, w którym spalono narkotyk, nie jest znane, podobnie jak data. "Wykorzystano specjalny piec gwarantujący, że nie będzie dymu" – mówi rzecznik ABW płk. Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska.

To właśnie służbom najbardziej zależało na zniszczeniu narkotyku. Wcześniej zmuszone były ponosić gigantyczne koszty bezpiecznego przechowywania używki. "500 milionów działa na wyobraźnię. Stworzyliśmy specjalny skarbiec w centrali ABW. Wydaliśmy pieniądze na elektroniczne zabezpieczenia, stale pilnowali tego wartownicy" – przyznaje jeden z oficerów agencji.

Funkcjonariusze nie wykluczali żadnego ze scenariuszy, nawet próby odbicia narkotyku. Żywa jest jeszcze pamięć o największej wpadce CBŚ. Cztery lata temu dwóch skorumpowanych policjantów ukradło z magazynów ponad 100 kg kokainy i heroiny.

Dziennikowi Gazecie Prawnej udało się ustalić kilka szczegółów operacji, w wyniku której przejęto narkotyk, który trafił obecnie do pieca. "Zakończyła się ona przejęciem 1130 kg kokainy oraz zatrzymaniem ośmiu osób w lutym" – opowiada nasz rozmówca.



Cała akcja rozpoczęła się kilkanaście miesięcy wcześniej. Wtedy amerykańska agencja antynarkotykowa DEA przekazała polskim służbom informacje o planach przerzutu do Polski tony kokainy.

Reklama

"Gdy narkotyki już tu wylądowały, przez wiele miesięcy czekały na swoich kupców. Przez cały czas były pod naszym dyskretnym nadzorem" – wyjaśnia warszawski prokurator.

Tona doskonałej jakości narkotyku przyciągała handlarzy. Przyjeżdżali z całej Europy do Polski, aby negocjować kupno hurtowych ilości: od 100 do 500 kilogramów.

W połowie lutego kierownictwo ABW podjęło decyzję o serii zatrzymań: trzech Kolumbijczyków, obywatela Wenezueli, dwóch Holendrów i dwóch Austriaków. Jak się dowiedzieliśmy, do Polski narkotyk sprowadził Kolumbijczyk, który od dziesięciu lat ma nasze obywatelstwo. "Podejrzewamy, że jest rezydentem kartelu z Medelin" – przyznaje nasz rozmówca.

Zatrzymani czekają na proces. "Ciekawe jest to, że polskie grupy przestępcze nie były wtajemniczone w historię tej tony kokainy. Nikt im nie proponował kupna nawet grama" – uważa oficer CBŚ. Według naszego rozmówcy jest to dowód na aktualną słabość polskiej mafii.

"Najprawdopodobniej nie stać ich na złożenie kilku milionów dolarów kaucji za wysłanie transportu do Polski. Polska jest jednak krajem tranzytowym. Z Ameryki trafia do nas kokaina, a z Azji heroina. Każda z potężnych grup: sycylijska cosa nostra, chińskie triady czy właśnie kartele mają u nas swoich ludzi" – uważa nasz rozmówca.

500 mln zł taka była wartość czarnorynkowa spalonej kokainy
Narkotyk bogaczy
Największe spożycie kokainy odnotowuje się w zachodniej Europie i USA. W naszym kraju – jak wynika z raportu Europejskiego Centrum Monitorowania Narkotyków i Narkomanii w Lizbonie – narkotyk ten zażywa tylko ok. 1 proc. dorosłych Polaków, tymczasem w zachodniej Europie ok. 4 proc. (4,5 mln osób). Mała popularność kokainy związana jest z jej ceną. Za gram tego narkotyku trzeba bowiem zapłacić ok. 45 euro.