Warszawski sąd kontynuował dziś trwający od marca proces kilkunastu polskich dyplomatów i ludzi mediów, których Kobylański oskarżył w prywatnym procesie karnym o zniesławienie. Chce też, by każdy z podsądnych wpłacił 100 tys. zł na cel charytatywny.

Reklama

Michnik był ostatnim przesłuchanym oskarżonym. Następny akt procesu to zeznania świadków. Obrońcy oskarżonych zgodnie wnieśli, aby Kobylański - jako oskarżyciel prywatny - był przesłuchany w pierwszej kolejności, bo taka jest logika procedury karnej. Jego pełnomocnik, mecenas Andrzej Lew Mirski oświadczył, że Kobylański z uwagi na wiek i stan zdrowia nie podejmie trudu przyjazdu do Polski.

Sąd postanowił więc, że będzie on przesłuchany przez polskie przedstawicielstwo dyplomatyczne w Buenos Aires, a proces odroczono do kwietnia przyszłego roku. Adwokaci już zapowiadają, że chcą uczestniczyć w przesłuchaniu Kobylańskiego w Argentynie.

87-letni Kobylański to milioner, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), były konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 roku m.in. za antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego).

Czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i "Polityce", skierował prywatny akt oskarżenia, m.in. przeciw dyplomatom i dziennikarzom: Ryszardowi Schnepfowi, Danielowi Passentowi, Jarosławowi Gugale, Adamowi Michnikowi, Jerzemu Baczyńskiemu, Mikołajowi Lizutowi i innym. Akt liczy prawie sto stron i dotyczy ukazujących się przed czterema laty tekstów o Kobylańskim, w których wspominano o jego antysemickich wypowiedziach oraz podejrzeniach IPN, żew czasie wojny mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom (w 2007 roku IPN umorzył śledztwo w tej sprawie).

Kobylański twierdzi, że zarzuty, o których donosiły media, to kłamstwa, a publikacje miały na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty i "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ". "Do winy się nie przyznaję. Przyznaję się i jestem dumny, że w <Gazecie Wyborczej> opublikowano artykuły, które zmierzały do wyjaśnienia całej prawdy o osobie oskarżającej" - oświadczył w sądzie Adam Michnik.

"Pytano mnie, jak to możliwe, że człowiek o tak fatalnym życiorysie jest konsulem honorowym RP. Pytano, jak to możliwe, że konsulem honorowym Polski - kraju, który jako pierwszy stawił opór Hitlerowi jest człowiek, który w deklaracjach kierowanej przez siebie organizacji posługuje się językiem zbliżonym do nazistowskiej frazeologii" - mówił Michnik o Kobylańskim. Pytany o przykłady, wymieniał: "Na temat Władysława Bartoszewskiego - polskiego bohatera narodowego pisało się w deklaracji USOPAŁ: szabesgoj, żyd, zdrajca, antypolak".

Reklama

"Jeśli wziąć udokumentowaną opinię Komisji ds. Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (pion śledczy IPN) ws. Kobylańskiego, to nie ulega żadnej wątpliwości, że ów pan zadenuncjował (w czasie II wojny światowej) żydowską rodzinę, która trafiła w ręce gestapo. Zważywszy na biografię Bartoszewskiego - więźnia Oświęcimia, żołnierza AK i uczestnika akcji ratowania Żydów, musiałem sobie postawić pytanie, jakie ma być logo naszej ojczyzny" - dodał naczelny "Gazety Wyborczej".

Jego przesłuchanie obfitowało w słowne utarczki z mec. Lwem Mirskim. Gdy prawnik pytał, jaką definicję antysemityzmu Michnik bierze pod uwagę, oceniając pod tym kątem wypowiedzi Kobylańskiego, Michnik odparł, że w kraju, w którym w imię antysemityzmu dokonało się ludobójstwo Żydów, zadawanie w 2009 roku pytania, czym jest antysemityzm, uwłacza godności Narodu Polskiego. "To jest moja odpowiedź. Każde pytanie zasługuje na odpowiedź na takim poziomie, na jakim zostało zadane" - dodał.

Czytaj dalej...



Mec. Mirski domagał się kolejnych przykładów, więc Michnik - wzbudzając wesołość wśród adwokatów - przytaczał z dokumentów USOPAŁ nazwiska znanych polityków, m.in. Tadeusza Mazowieckiego, Radosława Sikorskiego, Leszka Balcerowicza, Bogdana Borusewicza, Stefana Niesiołowskiego, Jerzego Buzka, Marka Jurka i Zyty Gilowskiej z ich rzekomymi oryginalnymi żydowskimi nazwiskami oraz dopiskami: przechrzta, agent, antypolak, złodziej itp. "Przecież to prawda" - komentowali głośno zgromadzeni na sali rozpraw zwolennicy Kobylańskiego. "Czy to są wypowiedzi antysemickie, czy filosemickie - tę ocenę pozostawiam innym" - zakończył Michnik.

Pełnomocnik Kobylańskiego spytał Michnika, czy wie, że śledztwo w sprawie wydania przez Kobylańskiego rodziny żydowskiej w ręce gestapo zostało umorzone. Michnik odparł, że według jego wiedzy stało się to dlatego, że tej rodzinie prawdopodobnie udało się wykupić z niemieckich rąk i nie ustalono, czy jej członkowie zostali zamordowani - a to jest warunkiem dalszego ścigania. "A czy słyszał pan, aby samo denuncjowanie było karalne?" - drążył adwokat. Michnik odparł, że "nie marzy, aby pana Kobylańskiego ścigać i zamykać w więzieniu, lecz uważa, że prawda powinna zostać ujawniona".

Oskarżonymi są: b. wiceszef MSZ Ryszard Schnepf (dziś ambasador RP w Madrycie) i jego żona, dziennikarka TVP Dorota Wysocka-Schnepf, b. ambasadorzy w Chile i Urugwaju - Daniel Passent (publicysta "Polityki", oskarżony wraz z naczelnym tygodnika Jerzym Baczyńskim) i Gugała, Michnik, b. dziennikarz "GW" Mikołaj Lizut, dziennikarze "GW": Dominik Sadowski, Jacek Hołub, Karol Dolecki, Dominik Uhlig, Agnieszka Kublik, b. dziennikarze "Rzeczpospolitej" Jerzy Morawski i Andrzej Kaczyński oraz ich b. naczelny Grzegorz Gauden, b. naczelny "Newsweeka" Tomasz Wróblewski i Jerzy Wójcik. Wszyscy odrzucają zarzuty.

Dziś cofnięto oskarżenie przeciwko Sadowskiemu, który jest fotoreporterem i w tekście "GW" o Kobylańskim wykorzystano jedynie zdjęcie jego autorstwa. W lipcu Kobylański pozwał oddzielnie Radosława Sikorskiego za jego książkę, w której nazwał go "antysemitą" i "typem spod ciemnej gwiazdy". "Zmuszony jestem podtrzymać słowa, które zapisałem w książce. Będę czekał na proces i postaram się tę tezę udowodnić" - mówił szef MSZ.