- Pomimo wieloosobowego zarządu akty notarialne były podpisane tylko przez dyrektora administracyjnego. W dodatku ani notariusz, ani spółdzielnia nie chcieli mi takiego umocowania pokazać - mówi Maria Kondratowicz z Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Podobnie było w wielu spółdzielniach w Polsce, m.in. Grodziskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Odmówiłem podpisania aktu, bo notariusz nie chciał uwzględnić żadnej z moich propozycji, a akt miał podpisać w imieniu spółdzielni kierownik osiedla. Skierowałem sprawę do sądu - tłumaczy mieszkaniec spółdzielni.

W większości spółdzielni mieszkaniowych w Polsce w zarządach zasiada kilka osób. W takich sytuacjach oświadczenia woli za spółdzielnię mogą składać dwaj członkowie zarządu lub jeden członek zarządu i pełnomocnik.

- W spółdzielniach mających zarządy kolegialne przy zawieraniu umów obowiązuje reprezentacja dwuosobowa. Akt podpisany tylko przez jednego pełnomocnika jest nieważny i spółdzielca może zakwestionować go w każdym czasie w sądzie - mówi prof. Krzysztof Pietrzykowski z Uniwersytetu Warszawskiego.

Spółdzielnie z uporem powtarzają, że działają zgodnie z prawem. Tłumaczą się, że bardzo często nie mają możliwości, aby zarząd był obecny przy podpisaniu każdego aktu.

- Nie ma wątpliwości co do tego, że zarząd może ustanowić pełnomocnika, ale przy podpisaniu aktu musi się stawić także jeden z członków zarządu. Prawo spółdzielcze nakazuje bowiem reprezentację łączną przy składaniu oświadczeń woli - podkreśla Jaromir Gazy z Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. Związek zwrócił się z wnioskiem o zajęcie stanowiska w tej sprawie przez Ministerstwo Sprawiedliwości.









Reklama