"Nie będzie finansowych limitów na przeszczepy" - mówi DGP minister zdrowia Ewa Kopacz. Oprócz dodatkowych pieniędzy program będzie porządkować cały system. Położony zostanie nacisk na zwiększenie liczby koordynatorów ds. transplantacji. Chodzi o wprowadzenie do szpitali przeszkolonych lekarzy lub pielęgniarek zajmujących się poszukiwaniem dawców i przekonywaniem rodziny do zgody na pobranie narządów od zmarłego członka rodziny.
"To ważna zmiana" - uważa prof. Marian Zembala ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Podkreśla, że po wprowadzeniu w Hiszpanii podobnych rozwiązań liczba pobrań narządów na milion osób wrosła do 40. W Polsce wskaźnik ten jest prawie dwukrotne niższy.
Minister Kopacz zapowiada także powstanie szpitali, które byłyby przystosowane do natychmiastowego pobrania narządów od osób, które zmarły w wypadkach. Mają też być wspierane nowoczesne metody leczenia, jak rozwój przeszczepów jelita, szerszy program przeszczepów płuc.
"Będziemy się ubiegać, żeby program został przyjęty przez Sejm w formie ustawy" - mówi konsultant krajowy ds. transplantologii prof. Wojciech Rowiński. Dlaczego? Dzięki temu, jak twierdzi, na program byłyby zagwarantowane pieniądze spoza budżetu ministra zdrowia. Pozwoliłoby uniknąć takich problemów, z jakimi borykali się transplantolodzy w poprzednich latach: z gwarantowanych 75 mln zł rocznie często otrzymywali 50 mln zł. Tymczasem, jak przekonuje prof. Rowiński, przeszczepy są często tańsze niż inne leczenie: wystarczy porównać przeszczep nerki i dializy.
Lekarze od dawna apelują o zmiany, bo na przeszczepy czeka się w Polsce latami. A 45 proc. chorych umiera, nim doczeka się dawcy. W 28 placówkach w ubiegłym roku dokonano 1097 przeszczepów. W 2005 było ich 1359.