- Maciej Płażyński: wojewoda gdański, marszałek Sejmu, wicemarszałek Senatu.

- Grzegorz Dolniak: poseł na Sejm.

- Zbigniew Wassermann: poseł na Sejm, minister - odczytywał lektor przez mikrofon. I tak 34 razy: nazwisko, funkcja, przykryta biało-czerwoną flagą trumna. Dzień wcześniej przywieziono 30 ciał. Części wciąż niezidentyfikowano.

"Przybyliście do swojej ojczyzny, przybyliście do swoich najbliższych, do swoich rodzin, do swoich przyjaciół. Witamy was tutaj, tak jak wita was cała Polska, chociaż wszyscy chcieliśmy innego powitania. Tragiczny los chciał, że wróciliście w trumnach, okrytych biało-czerwonymi sztandarami, jako bohaterowie" - mówił premier Donald Tusk.

Reklama

To już drugi dzień tych wyjątkowych, bo pożegnalnych powitań. Wrócił Sebastian Karpiniuk. "Nie miał nawet 20 lat, kiedy zaangażował się w życie publiczne. Tak bał się latać samolotami, ale tego dnia postanowił polecieć" - wspominał Tusk. Wymienił wszystkich, których ciała przywieziono. O każdym mówił kilka słów. O Macieju Płażyńskim: "Jak zawsze w sylwestra my ze Świetlika (chodzi o spółdzielnię pracy - red.) zagraliśmy mecz. Ostatni mecz".

Małe wielkie historie

Za wielką tragedią państwową stoją tragedie setek bliskich zmarłych. Tragedie tych, którzy już szykują pogrzeby. Tragedie tych, których bliscy wciąż nie zostali zidentyfikowani. Tragedie dzieci, które już wiedzą, co to znaczy być sierotą. Tragedie mężów i żon, którzy nagle zrozumieli znaczenie słowa "wdowiec". Tragedie rodziców, którzy przeżyją swoje dzieci.

Reklama

Jako pierwsza ciało matki witała Magdalena, córka wicemarszałek Senatu Krystyny Bochenek. Była sama. Jej ojciec Andrzej wciąż jest w ciężkim stanie po śmierci żony. Magda przywiozła ze sobą zdjęcie matki. Postawiła je przed trumną. Na chwilę uklękła. Popłakała się. Ledwie miesiąc temu Magda zaręczyła się. Jej brat Tomasz właśnie oczekuje pierwszego dziecka. Ich mama była taka szczęśliwa. Opowiadała, jaka jest dumna z dzieci. Nie mogła doczekać się swojego pierwszego wnuka. Mówiła, że ma tak świetnie wszystko poukładane w rodzinie i teraz będzie miała wreszcie więcej czasu, żeby siebie dać innym.

Córka posłanki SLD i byłej szefowej kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Jolanty Szymanek-Deresz Katarzyna ledwie kilka miesięcy temu wyszła za mąż za aktora Dariusza Lewandowskiego. Oboje jak z obrazka - piękni i młodzi. W czwartek, choć wciąż równie piękna i młoda, Katarzyna wyglądała jak cień samej siebie. Paweł Deresz, mąż Jolanty, nie był nawet w stanie rozmawiać o tym, co się stało.

"Jak sobie radzimy z tym? Zażywa się ileś tam prochów i żyje się dalej. Ile można płakać? Dobrze chociaż, że ciało mojego siostrzeńca zidentyfikowano jako pierwsze i nikt nie musiał jechać tam, by je rozpoznawać" - mówi pani Teresa i nagle odwraca się. Zauważyła już rodzinę Andrzeja Kremera - jego żonę Marię i trzech synów: 18-letniego Jakuba, 16-letniego Macieja i 15-letniego Jana.

Maria Kremer trzyma się, gdy oczekuje na ceremonię powitania ofiar. Dopiero kiedy kondolencje na płycie zacznie jej składać rzecznik MSZ Piotr Paszkowski, rozpłacze się.

czytaj dalej >>>



Sieroty Katynia

Drobna brunetka wsparta na ramieniu wysokiego siwego mężczyzny okazuje się być siostrą Stanisława Mikkego - członka Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, współautora wystawy "Adwokaci ofiary Katynia". "Co teraz pocznie żona Stasia? Jak poradzą sobie jego dzieci?" - płacze. "Byłam w Moskwie identyfikować ciało i muszę podziękować minister Ewie Kopacz. Bez niej nie przetrwałabym tej procedury. Ona naprawdę była nam tam ogromnym wsparciem" - mówi.

Mikke osierocił dwójkę dzieci: Kasię i Włodzia. Kiedy przed lotniskiem zauważył je Ryszard Kalisz, podszedł i przytulił. Znali się świetnie z Mikkem z warszawskiej adwokatury.

To dzieci cierpią najbardziej. Dopóki o zmarłych rodzicach tylko słyszą, dopóki stoją przed lotniskiem, jeszcze nie zdają sobie do końca sprawy z tego, co tak naprawdę się stało. Kiedy jednak widzą rzędy trumien, rozklejają się. Najmłodsza córeczka wiceministra Tomasza Merty w środę nie wytrzymała napięcia i zapłakana zemdlała.

Córka posła Jerzego Szmajdzińskiego ma w przyszłym miesiącu zdawać maturę.

Bez rodziców zostały małe dzieci, które nie rozumieją nowej, tragicznej sytuacji. Wciąż czekają na powrót ojca czy matki. Katarzyna Doraczyńska, pracownica biura prasowego Kancelarii Prezydenta, zostawiła niespełna trzyletnią Hanię. Jej koleżanka z kancelarii wspomina teraz: "Kiedy sama urodziłam dziecko, przestałam latać samolotami. To samo radziłam Kasi. Powtarzałam: nie lataj, masz dziecko".

Dwuletniego synka osierocił porucznik Paweł Janeczek z BOR, który w piątek skończyłby 37 lat. Poseł Arkadiusz Rybicki, zwany przez znajomych "Aramem", zostawił starszego już, bo 25-letniego, ale chorego na autyzm syna Antoniego. Był z nim bardzo zżyty. Razem z żoną Małgorzatą po narodzeniu niepełnosprawnego dziecka zaangażowali się w działalność na rzecz osób z podobnym problemem. Rybiccy byli w Gdańsku pionierami w organizowaniu instytucjonalnej opieki nad dziećmi autystycznymi. "Teraz po Antonim widać, że zaczyna coraz silniej odczuwać niepokój związany z całkowicie nową dla niego sytuacją, czyli brakiem ojca" - opowiada brat Arkadiusza, Sławomir Rybicki, także poseł Platformy. Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra zostawił aż ośmioro dzieci: sześciu synów, dwie córki. Najmłodsze ma zaledwie 10 lat.

czytaj dalej >>>



Wdowy i wdowcy znienacka

Mąż byłej wicepremier Izabeli Jarugi-Nowackiej, Jerzy Paweł, znosząc śmierć żony, dźwiga już kolejny ciężar. Dopiero co zmarł jego brat. "To było bardzo zżyte małżeństwo" - opowiada znajoma Nowackich. "Prowadzili gościnny dom, teraz rodzina chce zostać sama, nie chce oficjalnych uroczystości" - dodaje. Barbara, starsza córka posłanki Izabeli Jarugi-Nowackiej, w czerwcu ma urodzić drugie dziecko.

Problemy tej i wielu innych rodzin nie ograniczają się do bólu po stracie bliskich. To także poważne problemy finansowe. Żona Krzysztofa Putry nie pracowała zawodowo. Umówili się: on zarabia, ona zajmuje się domem. Po katastrofie obudziła się bez męża, bez pracy i bez dostępu do jego konta bankowego. W poniedziałek problem został rozwiązany, bank udostępnił konto. Spłacają kredyt hipoteczny. Nie korzystają z pomocy psychologa. Putra miał pięciu braci. Już wiadomo, że będzie pochowany w Białymstoku, skąd pochodził. Cmentarz, na którym spocznie jego ciało, znajduje się w pobliżu pomnika Ofiar Katyńskich.

Żona Arkadiusza Rybickiego została sama, zdana na pomoc państwa i przyjaciół. Jej zarobki i renta po zmarłym mężu nie wystarczą na życie jej i Antoniego. Martwi się też o przyszłość syna. "Na szczęście zaraz po tragedii zadzwonił do mnie i do Małgorzaty premier i obiecał, że będzie myślał, jak ten problem finansowy rozwiązać" - mówi brat Sławomir Rybicki. Małgorzata, chociaż ciężko przeżywa sytuację, ma wsparcie psychiczne - jej siostra i matka są psychiatrami, ona sama z wykształcenia jest psychologiem.

W dramatycznej sytuacji znalazła się także rodzina Janusza Krupskiego, kierownika Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, który osierocił siedmioro dzieci. Teraz ich los spoczywa na barkach niepracującej zawodowo żony Krupskiego Joanny. Dla całej rodziny śmierć ojca jest ciosem, ale jak mówią znajomi, radzą sobie dzielnie. "Dzieci tak zostały wychowane, żeby stawiać czoła nawet najcięższym problemom" - mówi jeden z nich.

Dla pań Krupskiej, Rybickiej i wielu innych wdów, wdowców, rodziców czy dzieci dodatkową tragedią jest to, że wciąż nie mogą pożegnać swoich bliskich - nadal nie zidentyfikowano części ciał ofiar tragedii. Joanna Krupska pojechała do Moskwy zidentyfikować zwłoki męża, ale wróciła z niczym. Rodzinie Rybickich lekarze powiedzieli, że nie ma żadnego szczegółu, po którym można by rozpoznać szczątki jej męża.

Najprawdopodobniej jedynym rozwiązaniem będzie badanie DNA. Dla niej oraz trzech braci i czterech sióstr "Arama" to trudne przeżycie - wciąż nie mogą pochować męża i brata, nie mogą się z nim pożegnać.

Z Katynia do Katynia

Historia Zenony Mamontowicz-Łojek zatoczyła koło. Jej teść, major Leopold Łojek, został zabity w Katyniu. Ona sama o prawdę o jego losie walczyła przez całe życie. "Do Smoleńska leciała, ponieważ realizowała testament męża Jerzego Łojka, historyka, który umierając, polecił: <Abyście zawsze i konsekwentnie podnosili publicznie sprawę zbrodni katyńskiej i żądali ukarania>. Ona jako żona realizowała to wyjątkowo intensywnie. Jej śmierć jest podsumowaniem tej walki" - wspomina wnuk siostry Zenony, Piotr. Razem z matką odbierał wczoraj ciało zmarłej. Dla całej tej rodziny to nie tylko tragedia, ale także okazja do refleksji. "Przygotowując nekrolog, przeglądałem w domu archiwa. Natrafiłem na program bliźniaczych uroczystości, które odbyły się 17 września 2007 r. Też z udziałem prezydenta, prezydentowej. I tak mi przeszedł dreszcz, jak przypomniałem sobie, że też tam byłem jako rodzina. Leciałem samolotem i lądowałem na tym samym lotnisku".