Odpowiedź na pytanie, kto jest winny katastrofy samolotu prezydenckiego, to - według Leszka Millera, który był gościem TOK FM - cel, do którego zrealizowania powinien dążyć kandydat na prezydenta wskazany przez SLD.

Reklama

"SLD, jak każda licząca się partia musi wystawić swojego kandydata, który powinien zaprezentować wizję prezydentury. Powinien także zgłosić problem doraźny - złożyć uroczyste przyrzeczenie, że nie ustanie w wysiłkach, aby możliwie szybko została udzielona odpowiedź na pytanie, kto ponosi odpowiedzialność za niepotrzebną śmierć prawie stu Polaków" - stwierdził były premier. Miller chce odpowiedzi na pytanie, kto personalnie jest odpowiedzialny za śmierć 96 osób, niezależnie od tego, "jak trudbna czy bolesna" będzie prawda.

Sam Miller mówił wiele o procedurach i zwyczajach panujących na pokładzie rządowych samolotów. Tłumaczył także, co dzieje się, gdy pojawia się informacja o tym, że nie ma warunków do lądowania. "Najważniejsza osoba na pokładzie otrzymuje taką informację i zwykle pada pytanie, co w takiej sytuacji należy robić. Myślę, że w tym feralnym locie do Smoleńska też tak było. Nie mam dowodów, ale wiem jakie są procedury. Sam wielokrotnie byłem o to pytany, lecąc tymi samolotami" - mówił Miller.

Były szef rządu zastrzegał, że są to tylko hipotezy, ale jak stwierdził, snucie hipotez prawdopodobnych jest uprawnione. "Byłem kilka razy w sytuacji, gdy musieliśmy lądować na innym lotnisku albo z opóźnieniem. Wtedy zawsze otrzymywałem wiadomość, że taka jest konieczność i jaki jest mój pogląd w tej sprawie" - tłumaczył. Stwierdził też, że żałuje, iż pilot nie odmówił lądowania w Smoleńsku.