"Polska już nie będzie taka sama jak przed katastrofą" - mówi Kalisz i przyznaje, że nie może pogodzić się ze stratą przyjaciół z Sojuszu. "Te wycinki mojego świata rozsypały się" - dodaje.

Polityk Sojuszu przyznaje, że po tragedii pod Smoleńskiem szuka w sobie refleksji, bo - jak twierdzi - już wcześniej był zniesmaczony polityką, w której "chodzi o to, kto kogo wdepcze w ziemię".

Reklama

W samym wypadku Kalisz nie stara się dostrzegać "znaku od Boga", a raczej symbol. "70 lat temu w Katyniu zamordowani zostali polscy oficerowie i inteligencja. I teraz znów zginęli bardzo wartościowi ludzie" - tłumaczy. Choć przyznaje, że Bóg w jego życiu też był zawsze obecny. "Mam jednak w sobie pewnego rodzaju dyskurs ze strukturą Kościoła. Ale to nie przeszkadza mi w moim odczuwaniu absolutu" - mówi o swej wierze.

Zdaniem Kalisza, tragedia smoleńska zasypała ważne podziały. "Powiem mocno: wszyscy, także my w SLD, jesteśmy ludźmi wolnej Polski. Ale po tej tragedii niech nikt nie waży się mówić o nas postkomuniści. Pomijając, czy były do tego podstawy, bo moim zdaniem nie było, to myślenie zostało całkowicie zanegowane przez tę tragedię smoleńską" - stwierdza. I dodaje, że dla ludzi lewicy "Katyń zawsze był symbolem".

Ryszard Kalisz opowiada także o swoim stosunku do Lecha Kaczyńskiego, którego - jak mówi - lubił. "Lubiłem z nim dyskutować, bo on miał taką uroczą zdolność refleksji, rozszerzania tematu" - przyznaje i dodaje, że bardzo cenił także Marię Kaczyńską.

I choć wytyka Lechowi Kaczyńskiemu zbytnią zależność i lojalność wobec brata bliźniaka, zapowiada, że powiesi sobie na ścianie jego zdjęcie, bo "Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Aleksander Kaczyński uosabiał majestat Rzeczypospolitej".

Kalisz ocenia także postawę marszałka Bronisława Komorowskiego, który przejął obowiązki prezydenta po śmierci Lecha Kaczyńskiego. "Bardzo dobrze pokazał się jako polityk, który chroni ciągłość polskiego państwa w momencie śmierci prezydenta i jest jej gwarantem" - stwierdza. Choć zabrakło mu u marszałka empatii. "Wiem jednak, że naprawdę to przeżywał" - zastrzega polityk SLD.