Sytuacja w Porcie Praski w Warszawie, gdzie w niedzielę rano doszło do wyrwy w wale, została opanowana. Strażacy utworzyli w wodzie pierścień worków z piaskiem, który zatamował dopływ wody. Nie ma zagrożenia dla okolicznych mieszkańców.

Reklama

Informację o wyrwie w wale, głęboką na 4 m i długą na 15, strażacy dostali ok. godz. 7 w niedzielę. Nie doszło jednak do przerwania jego struktury.

Ponieważ woda zaczęła gwałtownie napływać w kierunku osuwiska, sądzono, że mogło ono uszkodzić fasadę kanału burzowego połączonego np. z Kanałem Żerańskim. Strażacy obawiali się, że może dojść do wybijania wody w obrębie miasta.

Na miejsce przyjechało 30 jednostek straży pożarnej, płetwonurkowie i eksperci, którzy analizowali stare mapy i dokumenty. Strażnicy miejscy sprawdzali natomiast studzienki kanalizacyjne, ale nigdzie nie zauważyli wybijania wody.



By uchronić wał przed rozmyciem, rozpoczęto budowę pierścienia z worków z piaskiem. Układali go w wodzie strażacy i płetwonurkowie. Eksperci ustalili, że woda wpływa rzeczywiście do starego kanału burzowego, który jednak odprowadza ją do Wisły.

Mimo to, by uchronić wał przed zniszczeniem, zakończono prace nad pierścieniem i wypompowano wodę z rejonu osuwiska. "Teraz czekamy na helikopter, który przed naszym pierścieniem umieści w wodzie jeszcze jeden, ze znacznie większych worków z piaskiem. Sytuacja jednak jest już opanowana" - powiedział PAP Artur Laudy z zespołu prasowego warszawskiej straży pożarnej.

Jak dodał, w Warszawie na razie nie ma sygnałów o kolejnych przesiąknięciach.



Czytaj dalej...



Nie chwalić dnia przed zachodem słońca

Choć po porannych pomiarach wody w Wiśle wydawać by się mogło, że sytuacja się stabilizuje, tak nie jest. Wprawdzie, poziom wody zmniejszył się z 779 do 755 centymetrów, ale wały nasiąknęły tak, że są jak z galarety. Strażacy uszczelniają je geowłókniną.

>>>Zobacz mapę powodziową dla Warszawy

Jutro w stolicy zamkniętych będzie 120 placówek wychowaczo-oświatowych. Chodzi o przedszkola i szkoły, które są na terenach potencjalnie zalewowych, czyli Białołę, Bielanach, Mokotowie, Pradze Południe, Pradze Północ, Wawrze i Wilanowie.

>>>Tutaj znajdziesz listę warszawskich placówek zamkniętych w poniedziałek

Najpierw sądzono, że osuwisko, które powstało w wale przy Porcie Praskim, spowodowało, iż woda zaczęła wpływać do starego kanału burzowego.

"Wyrwa powstała od strony portu. Ma ok. 15 metrów długości i sięga ok. 4 m w głąb wału. Na razie nie ma zagrożenia dla okolicznych budynków, nie też ma ryzyka zniszczenia wału czy przelania się przez niego wody" - mówił Grzegorz Trzeciak z zespołu prasowego warszawskiej straży pożarnej.

Trzeciak przyznał jednak, że prawdopodobnie została zniszczona fasada starego kanału burzowego i woda zaczęła do niego napływać.

"Jeśli napływa, to oczywiście istnieje ryzyko, że gdzieś dojdzie do jej wybicia. Problem w tym, że nie wiemy gdzie. Istnieją przypuszczenia, że - jeśli jest to kanał - to może być połączony z Kanałem Żerańskim" - podkreślił.
Czytaj dalej...


















Reklama



Trzeciak dodał, że na miejscu są strażacy, którzy starają się ograniczyć napływ wody. Sprawdzane są też stare mapy, by ustalić drogę przepływu wody.

Ewakuacja? Warszawa konsultuje się z Berlinem

768 centymetrów - taki poziom Wisły utrzymywał się wieczorem w Warszawie. Władze miasta, choć mają przygotowane plany ewakuacji m.in. Wilanowa i Dolnego Mokotowa, zapewniają, że na razie nikt nie musi opuszczać domu. Ale Warszawa zwróciła się do Niemiec z prośbą o nadzwyczajną konsultację.

Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz rozmawiała w tej sprawie z burmistrzem Berlina Klausem Wowereitem - podaje gazeta.pl, powołując się na IAR.







Chodzi o konsultację ze specjalistą od ewakuacji, który ma już za sobą podobne akcje przeprowadzane na dużą skalę. Władze Warszawy chcą sprawdzić, czy przygotowane już plany są prawidłowe. Stąd prośba o jak najszybszy przyjazd eksperta do stolicy.

Po godzinie 18 poziom Wisły w Warszawie zaczął wolno opadać. Wieczorem osiągnął 775 centymetrów. Jednak, jak wielokrotnie powtarzał wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, zagrożeniem jest nie tyle wysokość fali kulminacyjnej, a czas jej utrzymywania się. Wysoka woda ma być w stolicy do wtorku.