"Co osoba spoza załogi robiła w kokpicie tupolowa kilkadziesiąt sekund przed katastrofą?" - pytał Konrad Piasecki Edmunda Klicha, akredytowanego przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym w Moskwie. "Chciała chyba zorientować się też jakie są możliwości lądowania" - odpowiedział Klich.
"A czy obecność tej osoby wyjaśnia, albo zbliża nas do odpowiedzi na pytanie, dlaczego mimo fatalnych warunków załoga postanowiła lądować?" - dopytywał Piasecki. "To mógł być jakiś czynnik, że załoga chciała wylądować znając zadanie i pewien rodzaj presji, jakieś nawet delikatnej, który mógł powodować, że załoga jednak, jak mówi się popularnie, chciała za wszelką cenę wykonać to zadanie" - odpowiedział ekspert.
"Te ostatnie sekundy zapisu oddają dramatyzm sytuacji? Oddają to, co się działo tam, na pokładzie samolotu?" - zapytał dziennikarz Klicha. "Proszę pana, ja nie będę się na ten temat wypowiadał, bo jest on bardzo delikatny" - odpowiedział Edmund Klich, akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym w Moskwie.
"Wiadomo, kto był na pokładzie i teraz jeśli pan sobie będzie eliminował, to będzie wszystko jasne" - powiedział Edmund Klich z komisji badającej smoleńską katastrofę naciskającemu na niego dziennikarzowi RMF FM. Z rozmowy wynika, że w kokpicie TU-154 była jeszcze jedna osoba.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama