Wojskowi zacierają ręce. Coraz więcej studentów chce przejść szkolenie w jednostkach wojskowych. "U nas w tym roku ponad 200 osób wyraziło chęć odbycia przeszkolenia w czasie wakacji. Skorzystaliśmy z usług tylko 40" - mówi DZIENNIKOWI major Jarosław Smurzyński z Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Łodzi. Dlaczego tylko tylu? Problemem są limity, które określa ustawa. W całej Polsce sześciotygodniowe przeszkolenie wojskowe mogło przejść niewiele ponad 3,5 tys. studentów. Chętnych było dwa razy tyle. "Wszyscy, którzy wyrazili gotowość odbycia przeszkolenia, a zabrakło dla nich miejsc na kursach, w chwili, gdy zostają absolwentami uczelni, są automatycznie przenoszeni do rezerwy" - mówi podpułkownik Sylwester Michalski ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

Reklama

Właśnie wizja szybkiego przeniesienia do rezerwy bez konieczności zakładania munduru działa jak wabik na studentów. Żacy liczą na szczęście. Zgłaszają się na przeszkolenie, ale mają nadzieję, że nie zostaną powołani w kamasze. "Nie uśmiecha mi się bieganie z karabinem po poligonie. Wolę w tym czasie wylegiwać się na plaży z piwkiem w ręku" - śmieje się Marcin, student trzeciego roku dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, który lada dzień zamierza zgłosić się na kurs. "Ryzykuję. Jak mnie powołają, to trudno. Stracę sześć tygodni, ale wojsko będę miał z głowy" - tłumaczy.

Podobnie myśli Sebastian Dałek, student Wyższej Szkoły Kupieckiej w Łodzi. "Nie zależy mi za bardzo na tym, żeby przechodzić takie przeszkolenie. Za rok jednak kończę studia i nie chcę mieć armii na karku. To ostatni gwizdek, żeby pomyśleć o załatwieniu wojska, a takie przeszkolenie to zwyczajnie mniejsze zło" - mówi chłopak.

Ci studenci, którzy w przyszłym roku chcą mieć wojsko z głowy, powinni się pospieszyć. Do końca października mają czas na to, by zapisać się na zajęcia z przysposobienia obronnego. Wykłady odbywają się na uczelni i kończą egzaminem pisemnym. Jeśli student go zda, ma miesiąc, by zgłosić się do WKU i wyrazić gotowość odbycia wakacyjnego przeszkolenia. "Na razie mamy kilkunastu chętnych. Przewidujemy, że studenci w ostatniej chwili całymi wycieczkami będą zapisywać się na wykłady. Tak było w zeszłym roku" - mówi DZIENNIKOWI Karolina Wójcik, rzecznik prasowy Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej z Łodzi. W podobnym tonie wypowiada się Maciej Okoń z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. "Mówimy w tej chwili o kilkunastu chętnych. Na pewno studenci będą się jeszcze zgłaszać, ale masowych zapisów nie przewidujemy" - uważa Okoń.

Reklama

Jan Kumorek, wykładowca ze Studium Edukacji Obronnej w Łodzi, które organizuje zajęcia z przysposobienia obronnego dla studentów trzynastu miejscowych uczelni, przewiduje jednak, że chętnych będzie znacznie więcej niż w poprzednich latach. "To cały czas tendencja zwyżkowa. Gdy system zaczął obowiązywać, niewielu studentów zgłaszało się na zajęcia" - mówi Jan Kumorek. "Teraz odbieramy mnóstwo telefonów od zainteresowanych kursami".

W zeszłym roku tylko w łódzkim studium kursy PO odbyło ponad 1300 studentów.