W piątek rodzic jednego z uczniów SP nr 45 opisał całą sprawę w mailu przysłanym do redakcji DZIENNIKA. Jest zbulwersowany okrucieństwem 12-latków i tym, że nauczyciele pochowali głowy w piasek.
Ze względu na dobro dzieci policja mówi: "Nie ujawniajmy szczegółów tego, co chłopcy robili swojemu młodszemu koledze". A szkoła tłumaczy teraz: "Sprawa jest już w sądzie dla nieletnich. Nie widzę powodu, by ją nagłaśniać. To nie tylko nasi uczniowie, ale także dzieci, które mają rodziców. A oni nie chcieli, by sprawa wyszła na zewnątrz. Poza tym do zdarzenia doszło po lekcjach, poza szkołą i proszę nas w to nie mieszać jako placówki oświatowej"- żąda Katarzyna Domaradzka, wicedyrektorka SP nr 45.
Pracowników kuratorium takie stawianie sprawy bardzo zaskoczyło. Tym bardziej że do nich informacja o incydencie dotarła z opóźnieniem. A powinna była od razu. "To nieprawdopodobne, że o takim zajściu dowiadujemy się ostatni. Dyrektor myśli, że jak zgłosi kłopoty, to sam będzie miał problem. A jak się nie dowiemy wcale, to sprawy nie będzie" - komentują wydarzenie DZIENNIKOWI. Rzecznik kuratorium Piotr Zaczkowski nie kryje irytacji: "O tym makabrycznym zdarzeniu dowiedziałem się dopiero po trzech dniach, chociaż szkoła miała pełną wiedzę. Przeprowadzimy szczegółową kontrolę tej placówki. Szopienice to dzielnica Katowic, w której nauczyciele powinni wykazać się szczególną wrażliwością i zgłaszać nam najdrobniejsze uchybienia. Ta okolica nie należy do spokojnych" - twierdzi rzecznik.
Dlaczego szkole tak bardzo zależało na ukryciu sprawy? Czy była to decyzja samego dyrektora? Tego nie wiemy, wczoraj usłyszeliśmy, że dyrektor jest na zwolnieniu lekarskim, a w szkole nawet nie ma psychologa, który mógłby pomóc chłopcu, ofierze molestowania. A winowajcy jakby nigdy nic normalnie chodzą na lekcje. "Zgodnie z przepisami nie możemy ich zawiesić dzieciaków w prawach ucznia" - wyjaśnia DZIENNIKOWI Mirosława Krawczyńska, pedagog szkolny. Policja na razie prowadzi dochodzenie, próbując ustalić wszystkie szczegóły tej sprawy.
Magdalena Szymańska-Mizera z komendy miejskiej: "Gdy tylko dostaliśmy informację od jednego z rodziców, podjęliśmy czynności sprawdzające. Sprawę przejął już od nas sąd rodzinny" - tłumaczy DZIENNIKOWI.
Dopiero wczoraj po południu Katarzyna Domaradzka, wicedyrektorka SP nr 45, zdecydowała, że trzeba zwołać radę pedagogiczną i przedyskutować problem. Kiedy do niej dojdzie - nie wiadomo, to zależy od tego, kiedy dyrektor wróci ze zwolnienia