Największe przekonanie, że życiu sens nadają zasady głoszone z ambony, mają ludzie głęboko wierzący i praktykujący - wskazało tak aż 84 proc. z nich. W dużej mierze to osoby starsze, choć trzeba dodać, że prawdy wiary są źródłem sensu życia aż dla 70 proc. osób poniżej 34. roku życia.

Reklama

W badaniach pojawia się też interesująca zależność. Im ktoś bardziej majętny, tym w pytaniu o sens życia większą rolę przypisuje Kościołowi. Wśród bezrobotnych na Kościół wskazało 69 proc., a wśród ludzi o bardzo złej sytuacji materialnej - tylko 52 proc.

ARTUR GRABARCZYK: Przychodzi do księdza młody człowiek i pyta: Jaki jest sens życia, gdzie go szukać?
O. MACIEJ ZIĘBA
, dominikanin, doktor filozofii i teologii: Powiem mu to, czego się nauczyłem od Jana Pawła II i czego sam staram się uczyć innych. Sensem życia jest miłość, kochanie innych ludzi, bezinteresowne dawanie im samego siebie.

Często ksiądz słyszy takie pytanie?

Postawione tak wprost - bardzo rzadko. Ale ukryte pod postacią rozterek, wahań, wątpliwości, problemów z rozwiązaniem jakichś trudnych sytuacji życiowych, bardzo często. Wielu ludzi chce wiedzieć, jak żyć, żeby to życie miało sens, pyta, jak nadać mu wartość.

I odpowiedź znajduje w nauczaniu Kościoła. Aż 71 proc. Polaków uważa, że to, co głosi Kościół, jest receptą na dobre życie. Zaskakuje księdza ten wynik?

Bardzo mnie cieszy, ale nie zaskakuje. Kościół uczy przecież miłości, mówi, że Bóg kocha każdego i zachęca do kochania bliźniego. To nie jest abstrakcyjny przepis na szczęście, siła nauki Kościoła to zbiór bardzo precyzyjnych i spójnych zasad, których wyznawanie sprawia, że życie zyskuje wartość.

A może te wyniki to dowód ogromnego wpływu Kościoła na mentalność Polaków?

To nie jest kwestia siły Kościoła czy wpływów księży, ale nauki, którą głosimy. Ona jest prawdziwa, naprawdę przynosi efekty. Gdybyśmy głosili zasady, których nie można wcielić w życie, albo ich wyznawanie przynosiłoby szkody zamiast pożytku, ludzie bardzo szybko by to wyczuli i gdzie indziej szukali odpowiedzi na nurtujące ich pytania.

A czy ksiądz w codziennej pracy widzi te 71 proc., które właśnie w świątyni szuka sensu życia. Przecież sporo ludzi, zwłaszcza młodych poszukiwania prowadzi gdzie indziej - stawia na karierę, rozrywkę, dobrobyt. A kościoły omijają z daleka.

To prawda. Ale nie oznacza to, że nie dojdą do tego, co głosi Kościół. Ja sam tu jestem znakomitym przykładem. W młodości wiele lat szukałem szczęścia poza Kościołem, miałem inne pomysły na szukanie sensu. Odkrywanie tego, że to, czego szukam, tkwi w nauce Kościoła, też nie było łatwe, dochodziłem do tego z bólem, rozpaczą, mnóstwem wahań i wątpliwości. Dopiero przekroczenie tych wahań przyniosło spokój i pewność, że wybrałem dobrą drogę. Dlatego to, że ktoś dziś widzi wartość życia w mnożeniu majątku, imprezowaniu czy robieniu kariery nie oznacza, że z czasem nie odkryje drogi proponowanej przez Kościół.

O ile księżom uda się do takiego człowieka dotrzeć ze swoją nauką...
To jest bardzo ważna sprawa. Młodzi Polacy, nawet ci, którzy na pierwszym planie stawiają inne wartości niż wiara, mają w sobie ogromne pokłady energii do działania na rzecz innych, co przecież jest istotą nauki Kościoła. Problem w tym, żeby znaleźć sposób na uruchomienie tej energii. To dotyczy nie tylko Kościoła, bo kłopot z dotarciem do młodych ludzi mają politycy, którzy nie są obdarzeni szczególnie dużym zaufaniem.

Jak to zaufanie do Kościoła budzić?

Odpowiedź jest taka sama, jak na początku tej rozmowy – mówić o miłości. Pokazywać, że Bóg jest miłością, a nie strasznym sędzią. Pokazywać, że wiara, kochanie innych ludzi, choć nie są łatwe, przynoszą radość, prawdziwe szczęście i nadają życiu sens.