Ministerstwo Zdrowia umieściło nawet - według radia TOK FM - sfałszowaną opinię Towarzystwa Farmako-Ekonomicznego na swojej stronie internetowej. Napisało, że TFE popiera refundację ivabradyny. Prezes Towarzystwa, dr Tadeusz Szuba, powiedział radiu wprost: "To, co wypisuje ministerstwo, to kłamstwo".

Reklama

Dr Szuba pokazał reporterowi oryginał dokumentów przesłanych do Ministerstwa Zdrowia 19 października 2007 r. Dokument opisywał ivabradynę jako lek stworzony wyłącznie po to, by zarabiać pieniądze dla producenta - francuskiej firmy Servier - a nie leczyć dusznicę. Na dokumencie widnieje wytłuszczony nagłówek: ivabradyna - nie refundować. W wersji opublikowanej przez resort zdrowia Towarzystwo popiera refundację.

Mało tego. Radio TOK FM twierdzi, że Bolesław Piecha kłamał, gdy mówił, że refundację poparło Polskie Towarzystwo Kardiologiczne (PTK). Tak zeznawał, gdy wyszło na jaw, że tuż przed umieszczeniem specyfiku na liście leków refundowanych spotykał się z przedstawicielem firmy Servier.

Prof. Tomasz Pasierski z PTK mówi, że nigdy nie poparłby refundacji dla ivabradyny. PTK było nawet proszone przez przedstawiciela firmy Servier, Roberta Pachockiego (to ten sam, który spotykał się z Piechą), o udzielenie poparcia dla wpisania ivabradyny do programu lekowego (to znacznie mniejszy zakres niż refundacja). Towarzystwo nawet tego odmówiło.

Na tym nie kończą się krętactwa w resorcie zdrowia. Pół roku wcześniej ministerstwo zamówiło ekspertyzę dotyczącą ivabradyny u prof. Zbigniewa Gacionga, krajowego konsultanta w dziedzinie chorób wewnętrznych. Ta opinia - również negatywna - nigdy nie ujrzała światła dziennego.

Były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha powoływał się także na opinię dotyczącą Ivabradyny prof. Witolda Rużyłło, jednego z najbardziej znanych polskich kardiologów. Opinia miała być pozytywna. Wczoraj prof. Rużyłło stwierdził, że nigdy na zamówienie Ministerstwa Zdrowia nie stworzył żadnej opinii dotyczącej ivabrydyny.