Na razie nie wiadomo, czy synowa I sekretarza PZPR miała dyżur lekarski, czy też była tam prywatnie. Pewne jest jednak, że wczoraj ktoś zawiadomił policję, bo od słynnej w regionie okulistki poczuł alkohol. Gdy na miejsce przybyli policjanci, lekarka zasłabła. I zamiast na komendę, została odwieziona do szpitala.

Reklama

"Rzeczywiście taka interwencja miała miejsce" - potwierdziła rzeczniczka katowickiej policji Magdalena Szymańska-Mizera. Nie chciała odnieść się do informacji o stanie trzeźwości okulistki. "Dla nas miarodajne i pewne jest tylko badanie krwi" - powiedziała. "Policja ustala wszystkie okoliczności sprawy, przede wszystkim jakie czynności prof. G. wykonywała we wtorek na terenie kliniki - od tego zależy ewentualne wszczęcie postępowania karnego" - dodała.

Wygląda na to, że Ariadna G. wykazała się kompletnym brakiem odpowiedzialności. Bo to już kolejny raz, gdy została przyłapana na pracy po pijanemu. Okulistka została zatrzymana w marcu tego roku. Informację o tym przekazał policji dziennikarz "Tygodnika Podhalańskiego", który przyjechał do katowickiego szpitala, by przeprowadzić z okulistką wywiad. Policjanci ustalili, że lekarka miała wtedy w wydychanym powietrzu 0,87 promila alkoholu. Teraz - niewiele mniej, bo 0,8 promila. Wówczas lekarka, składając wyjaśnienia władzom Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, który jest organem założycielskim kliniki kierowanej przez prof. G., zapewniała, że w dniu zatrzymania była na urlopie. Zarzekała się też, że nie piła wówczas żadnego alkoholu. Prokuratura umorzyła wówczas postępowanie dyscyplinarne wobec okulistki. Czy jednak zrobi tak i tym razem?

"Uczelnia została powiadomiona o tej sprawie. Prof. G. jest na zwolnieniu lekarskim i do czasu, kiedy z niego nie wróci, nie możemy niczego w tej sprawie zrobić" - powiedziała rzeczniczka Uniwersytetu Izabela Koźmińska-Życzkowska.

Ale to nie koniec problemów Ariadny G. Ciągle toczy się postępowanie prowadzone przez rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy Okręgowej Radzie Lekarskiej w Katowicach. "Ma za zadanie zbadać, czy choroba pani profesor nie uniemożliwia jej wykonywania zawodu" - powiedział szef Rady Maciej Hamankiewicz. Zaznaczył, że ostateczną odpowiedź na to pytanie powinna dać obserwacja Ariadny G. Dotychczas jednak żaden z poproszonych o przeprowadzenie obserwacji ośrodków nie podjął się tego zadania.

Rada społeczna kliniki uznała wówczas, że G. jest bardzo dobrym dyrektorem, a szpital osiąga bardzo dobre wyniki medyczne i ekonomiczne. Prof. G. pozostała na stanowisku, a za marcowy incydent rada ją upomniała.

Profesor Ariadna G., niegdyś żona syna I sekretarza KC PZPR, potem rozwiedziona, jest uznaną sławą medyczną. Kierowany przez nią Szpital Kliniczny nr 5 uchodzi za jedną z najlepszych placówek okulistycznych w kraju. Na leczenie przyjeżdżają tam pacjenci z całej Polski.