22-letni Piotr Staniaszek, syn polskich imigrantów, kupił swoją komórkę od firmy Bell Mobility. Za 10 dolarów miesięcznej opłaty dostał dostęp do sieci. Tylko że abonament dotyczył surfowania po internecie w komórce. A Polak używał telefonu jako modemu do laptopa. Na komputer ściągał filmy i inne duże pliki. Nie wiedział, że za taki transfer danych trzeba sporo zapłacić.
"Mój syn dostał nielimitowany dostęp do internetu ze swojego telefonu. Nikt mu nie powiedział, że nie dotyczy to podłączenia do komputera. Jeździł w bezludne miejsca, używał tam komputera przenośnego" - tłumaczył w TVN24 ojciec chłopaka, Piotr Staniaszek senior.
Gdy Polak dostał rachunek na 85 tysięcy dolarów, uparł się, że nie zapłaci. Co więcej, domaga się, by rachunek obniżono mu do... 150 dolarów. Jak twierdzi, zwykle płacił właśnie tyle.
Rzecznik Bell Mobility Jacques Bouchard powiedział telewizji CBC, że firma już obniżyła rachunek Polaka "w geście dobrej woli" do około 3 tysięcy dolarów. Staniaszek jednak i tego nie chce zapłacić.
"Firmy telefonicznie nie odkrywają wszystkich niuansów umowy" - tłumaczy ojciec chłopaka, Piotr Staniaszek senior. "Syn jest przestraszony tym wszystkim i trochę zawstydzony. Słyszałem już o obniżeniu rachunku do trzech tysięcy, ale mój syn twierdzi, że nikt mu o tym nie powiedział. A to jego miesięczny zarobek" - dodaje.