Po korytarzach resortu spraw wewnętrznych od kilku miesięcy krążyła plotka o niebotycznym rachunku za telefon komórkowy wiceministra Piętaka. "Tylko ścisłe kierownictwo znało szczegóły sprawy. Ówczesny szef MSWiA Władysław Stasiak obawiał się reakcji opinii publicznej, gdyby prawda wyszła na jaw" - tłumaczy nam były już urzędnik resortu.
Na oficjalne pytanie DZIENNIKA o koszt komórkowych połączeń wiceministra odpowiedź brzmiała. "Z tytułu użytkowania służbowego telefonu komórkowego koszty od stycznia do listopada wyniosły 2234 zł. Z tytułu połączeń (za pomocą komórki) do internetu: 76 337 zł." - poinformowała DZIENNIK naczelnik wydziału komunikacji MSWiA Emilia Salach-Pezowicz.
Wiceminister, który w resorcie odpowiadał za informatyzację państwa (m.in. akcję wymiany dowodów osobistych), nie czuje się winny. "Błąd tkwił w administracji ministerstwa, która tak skandaliczną umowę podpisała z operatorem, bez limitu kosztów" - oburza się Piętak. Tymczasem, jak się okazuje, służbowego laptopa wraz ze służbową kartą telefoniczną pozwalającą na surfowanie w internecie zabrali ze sobą na urlop żona i syn wiceministra.
"Na moją prośbę żona kontaktowała się via net z francuskimi stowarzyszeniami zajmującymi się informatyzacją. Nie miałem najmniejszego pojęcia, że koszty połączeń mogą sięgnąć tak niebotycznego pułapu" - tłumaczy się zaciekle Piętak.
Nieoficjalnie DZIENNIK usłyszał, że już pół roku temu księgowe ministerstwa nie chciały uznać tak wysokiego rachunku. Sprawa trafiła do Władysława Stasiaka. Minister zdecydował o kontroli. Zobowiązała ona Piętaka do pisemnego wytłumaczenia się z tego rachunku.
"Wiceminister złożył oświadczenie, z którego wynikało, że w okresie użytkowania telefonu wykonał połączenia internetowe o charakterze niesłużbowym na 14 282 zł. W dniu 22 listopada uregulował tę kwotę, dokonując przelewu na konto resortu" - informuje Salach-Pezowicz z MSWiA. Pozostałą część rachunku, czyli 62055 zł, minister Stasiak lekką ręką uregulował z budżetu resortu.
Zdecydowanie mniej wyrozumiała dla Piętaka jest Julia Pitera, która dziś w rządzie Donalda Tuska odpowiada za walkę z korupcją.
"To skandal, w który trudno uwierzyć. Sytuacja jasno pokazuje, że rząd Prawa i Sprawiedliwości jedynie mówił o tanim państwie. W rzeczywistości zaś korzystano z przywilejów władzy na potęgę. Teraz sprawdzę koszty komórek byłego rządu, a księgowi dostaną jasne wytyczne: nigdy nie akceptować takich rachunków" - zapowiada minister, która zamierza również poddać drobiazgowej kontroli służbowe karty kredytowe ministrów Jarosława Kaczyńskiego.