Protest dotknął też izby celne w głębi kraju. "Zachorowali celnicy z Krakowa i Poznania" - relacjonuje Piotr Turek, przewodniczący Związku Zawodowego Celników w Krakowie. "Na lotnisku w Balicach pojawił się tylko kierownik zmiany i kasjerka. Trzeba było szybko ściągać celników z grup operacyjnych, żeby samoloty z pasażerami mogły wystartować. Kontenery z towarami muszą w tej sytuacji poczekać na odpawę" - mówi Turek.

Reklama

Najgorsza sytuacja jest na granicy wschodniej. Kolejka tirów tworzy się na terminalu w Koroszczynie koło Terespola na granicy z Białorusią. Wciąż nie ma odpraw ciężarówek na przejściach na Podkarpaciu.

"W Korczowej, Medyce i Krościenku pracuje tylko po dwóch celników, to ścisłe kierownictwo. Odprawiają tylko samochody osobowe, by umożliwić ludziom powrót z Ukrainy do domów" - mówi Małgorzata Eiesenberger-Blacharska, rzecznik Izby Celnej w Przemyślu. Podobnie sytuacja wygląda w Lubelskiem. Ciężarówki na odprawy w Dorohusku i Hrebennem muszą czekać 50 - 70 godz. Nie ma problemów z wyjazdem z Polski samochodów osobowych. Ale trzeba czekać po stronie ukraińskiej na wjazd do kraju. "Co najmniej 5-6 godzin" - informuje ppłk Andrzej Wójcik, rzecznik Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Chełmie.

Właściciele firm transportowych zrzeszeni w Stowarzyszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce wyliczyli, że protest celników kosztuje ich 7 mln euro dziennie. Koszt przestoju jednego tira to 300 euro dziennie. Kary umowne za nieterminowe dostawy to 500 euro za dzień. Wczoraj podczas spotkania w Warszawie przewoźnicy zagrozili protestami na drogach od poniedziałku i zablokowaniem tirami Warszawy. Nie wykluczają też pozwów przeciwko Skarbowi Państwa o odszkodowanie. Prawnicy twierdzą, że może im się to udać.

"To będzie precedens" - przewiduje mec. Agnieszka Zemke-Górecka z kancelarii adwokackiej w Bialymstoku. Jej zdaniem państwo ma obowiązek zapewnić sprawne odprawy na granicach. "Skoro tak nie jest, przewoźnicy mają prawo domagać sie odszkodowania, bo ponoszą wymierne straty" - uważa mec. Zemke-Górecka.

Jedną z firm, która już szacuje straty, jest firma przewozowa Kociuk i Magier z Białej Podlaskiej, specjalizująca się w przewozach międzynarodowych. "Z 60 naszych ciężarówek 15 utknęło w korkach po obydwu stronach granicy" - wylicza Marek Jakubiuk, kierownik działu transportu i spedycji spółki Kociuk i Magier. "Dodatkowo pięciu załadowanych towarem samochodów nie wypuszczam z bazy, żeby kierowcy nie stali w tych koszmarnych warunkach. W ten sposób jedna trzecia naszych samochodów nie pracuje" - mówi Jakubiuk.

Ministerstwo Finansów próbowało wczoraj rozmów z celnikami, ale nie przyniosły one przełomu. Protestujący żądają podwyżek o 1500 zł, a na to nie ma zgody strony rządowej.