Rosjanie poinformowali o tym w tonie alarmistycznym, jako przeciek z tajnych źródeł wojskowych. Zastępca szefa Sztabu Generalnego sił zbrojnych Rosji, generał Anatolij Nogowicyn, oświadczył przy tym, że okręty Floty Czarnomorskiej i lotnictwo jest gotowe zapewnić bezpieczeństwo w tym regionie.
Nasz MON potwierdza, że na Morze Czarne - nad którym leży Gruzja - mają wpłynąć okręty Stałego Zespołu Okrętów Sił Odpowiedzi NATO. To element misji trwającej od lipca do listopada, o której Moskwa wiedziała.
Wśród okrętów tej grupy jest tylko jedna polska fregata rakietowa - ORP Pułaski. Są też pojedyncze jednostki z Kanady, Niemiec, Hiszpanii, USA i Holandii. Gdy manewry planowano, zakładano, że okręty zawiną do dwóch portów - w Rumunii i Bułgarii.
Dziś nie wiadomo, czy te plany się nie zmienią. O tym, który okręt i gdzie będzie pływał, decyduje bowiem dowództwo NATO. Strona polska jest o tym tylko informowana i nie ma na to wpływu.
Według rosyjskich mediów, rzecznik Pentagonu Brian Whitman poinformował wcześniej, że Stany Zjednoczone rozważają wykorzystanie okrętów wojennych do udzielenia pomocy humanitarnej Gruzji.
Whitman nie sprecyzował, jakie konkretnie jednostki miałyby uczestniczyć w tej operacji.
USA zwróciły się już do Turcji o zgodę na wejście okrętów na Morze Czarne przez cieśniny Bosfor i Dardanele.