Dostałeś mandat za 50 czy 100 złotych i zapłaciłeś? Okazuje się, że całkiem sporo Polaków postąpiłoby w tej sytuacji zupełnie inaczej. Jak podaje portal money.pl, w 2007 roku Polacy uzbierali mandaty na sumę ponad pół miliarda złotych. Rekordzista miał do zapłacenia 10 tysięcy złotych.

Reklama

Problem w tym, że Polacy niechętnie płacą za swoje grzechy. Aż 200 milionów złotych nie trafiło - i raczej już nie trafi - do skarbu państwa. Większość z tych niezapłaconych mandatów to tzw. drobnica, czyli grzywny 50- i 100-złotowe.

Kto nie płaci mandatów? Często są to osoby młode albo bezdomne, od których trudno należności. Dlatego często po prostu nie opłaca się tego robić.

Najczęściej nie płacą mandatów Ślązacy. To właśnie w województwie śląskim jest najniższa ściągalność kar. Mniej niż jego co drugi mieszkaniec uregulował swoje należności. Nejlepiej jest w Lubelskiem. Tu płacą prawie wszyscy - 82 procent ukaranych rozliczyło się z mandatu.

Ale to nie tylko kwestia uczciwości. Okazuje się, że za ściągalnością mandatów zajmują się dwie różne instytucje. I żadna nie poczuwa się do winy za niską ściągalność. Najpierw to Urząd Wojewódzki sprawdza, czy mandat został zapłacony. Jeśli przez dwa miesiące do tego nie dojdzie, dłużnika zaczyna ścigać skarbówka. Na jego złapanie ma trzy lata.

"Skarbówka na poczet niezapłaconego mandatu może zająć nam nadpłacony podatek, wystąpić do pracodawcy i wyegzekwować pieniądze z pensji lub zwrócić się do banku, jeżeli na koncie bankowym znajdują się środki" - tłumaczy cytowana przez money.pl z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego Elżbieta Puchała. Ale skarbówka twierdzi, że mandatów po prostu jest za dużo.

I wiele wskazuje, że mniej raczej nie będzie. Z roku na rok suma wystawionych mandatów wzrasta. Przede wszystkim za zbyt szybką jazdę.