Rozmowy dotyczące podwyżek płac i pozostawienia pedagogom przywileju wcześniejszych emerytur nie układają się najlepiej. Po ostatnich, które odbyły się 10 czerwca, oświatowa "Solidarność" wystosowała w sobotę ostre oświadczenie, w którym domaga się dymisji aż trzech ministrów: Michała Boniego szefa doradców w kancelarii premiera, minister edukacji Katarzyny Hall i szefowej resortu pracy Jolanty Fedak. Związkowcy zarzucili im nierzetelność i lekceważenie nauczycielskich postulatów. "To absurd, który świadczy o tym, że <Solidarności> bardziej zależy na politycznej awanturze niż rozwiązywaniu problemów. Ta reakcja dziwi, tym bardziej że <S> jest jedynie obserwatorem rozmów rządu z nauczycielami" - komentuje osoba z otoczenia premiera. Stroną w tych rozmowach jest za to ZNP, który dziś prześle do premiera własny list, w którym domaga się radykalnej zmiany stanowiska rządu.
Na to jednak nie należy liczyć, szczególnie jeżeli chodzi o kwestie emerytalne. Nowe emerytury pomostowe obejmą bowiem tylko te zawody, które wykonuje się w szczególnie trudnych warunkach lub od których zależy bezpieczeństwo publiczne. "Nauczyciele na tej liście się nie znaleźli, ale mamy dla nich inne rozwiązania. Ci pedagodzy, którzy nie będą chcieli pracować już z dziećmi i młodzieżą, znajdą zatrudnienie w centrach kształcenia ustawicznego. Chcę, aby te pieniądze, które zostaną zaoszczędzone na wcześniejszych emeryturach, przeznaczyć na podwyżkę płac w tym sektorze" -zapewnia minister pracy Jolanta Fedak. Dodaje, że szkoły w najbliższym czasie będą potrzebowały więcej pedagogów. "To ma związek z obniżeniem wieku szkolnego do sześciu lat i nadchodzącym wyżem demograficznym" - wyjaśnia Fedak.
Ale tym, co miało przyciągnąć młodych ludzi do zawodu pedagoga, jest perspektywa dobrego wynagrodzenia. I to właśnie tym najmłodszym nauczycielom minister Hall zaproponowała w przyszłym roku największe, bo ponad 20-proc. podwyżki. A to wywołuje sprzeciw ZNP. "Szefowa MEN zapowiadała większe płace dla najlepszych nauczycieli, tymczasem dyplomowanym zaproponowano wzrost jedynie o kilkadziesiąt złotych. Podwyżki dostaną więc nie najlepsi, lecz najmłodsi" - przekonuje Sławomir Broniarz, szef ZNP.
Spór łagodzi rzeczniczka rządu Agnieszka Liszka. "To są propozycje, nad którymi chcemy dyskutować" - zachęca do rozmów. Ale nauczyciele zapowiadają naradę we własnym gronie i grożą paraliżem szkół od 1 września. "Bo tym, co proponuje rząd, kadra nauczycielska, delikatnie mówiąc, jest wkurzona" - twierdzi Broniarz.
Tegoroczne wakacje mogą być znacznie dłuższe. ZNP i nauczycielska "Solidarność" zakopują topór wojenny i jednym głosem zapowiadają, że jeżeli nie uda im się porozumieć z rządem, to najbliższy rok szkolny nie rozpocznie się 1 września. Tego dnia może zacząć się nauczycielski strajk prowadzony przez obie największe centrale związkowe - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama