Trudy kampanii zmuszają do krótkich przerw nawet kandydatów do Białego Domu. Republikanin John McCain woli aktywny wypoczynek. Ostatnio wybrał się z synami nad Wielki Kanion w Arizonie. 72-letni senator robił 50-kilometrowe wycieczki rowerowe, w dodatku w 40-stopniowym upale. Jego PR-owcy od razu wykorzystali to, by poprawić wizerunek polityka, który dla wielu wyborców jest za stary na prezydenta. Natomiast demokrata Barack Obama spędza czas spokojniej. Wiosną wybrał się wraz z rodziną na Amerykańskie Wyspy Dziewicze, gdzie przez większość czasu wylegiwał się na plaży.

Reklama

Z kolei włoski premier Silvio Berlusconi - jak na jednego z najbogatszych Europejczyków przystało - lubi wakacje w luksusie. Latem często robi wypady z Rzymu do swojej willi na Sardynii. Żeby się nie nudzić, zaprasza innych wielkich tego świata, np. Władimira Putina czy Tony’ego Blaira.

Tymczasem Angela Merkel, odkąd kilka lat temu paparazzi przyłapali ją na włoskiej wyspie Capri, informację o tym, gdzie spędzi urlop, trzyma w ścisłej tajemnicy. Unikając rozgłosu, niemiecka kanclerz zapewne ma w pamięci przypadek byłego ministra obrony z SPD Rudolfa Scharpinga, który swego czasu wybrał się na Majorkę razem z kochanką, i to rządowym samolotem. Było to w czasie, kiedy Bundeswehra przygotowywała się do misji w Macedonii. Pod ostrzałem krytyki Scharping podał się do dymisji i już nigdy do wielkiej polityki nie wrócił.

Przez niefortunny urlop wiele stracił też kandydat chadecji na kanclerza w wyborach w 2002 r. Edmund Stoiber. Gdy spędzał wakacje, Łaba spowodowała wielką powódź. Bawarski polityk nie przerwał wypoczynku, a tymczasem jego rywal Gerhard Schroeder osobiście uczestniczył w akcji ratunkowej. I choć przez wiele miesięcy CDU prowadziła w sondażach, bierność Stoibera przyniosła ostateczne zwycięstwo Schroederowi.

Reklama

"Dla polityka wybór miejsca i czasu na urlop to równie trudna decyzja jak te podejmowane w sprawach publicznych. Jeden niefortunny krok i katastrofa. Media i opinia publiczna są wyczulone na wszelkie potknięcia, a w nieformalnej atmosferze o takie bardzo łatwo" - mówi DZIENNIKOWI Marianne LaFrance, psycholog polityki z Uniwersytetu Yale.