Nie może być tak, że skazano tylko tych, którzy strzelali, a nie ich mocodawców - mówił na gorąco Pluszczyk w TVN24. "To skandal" - mówił o decyzji sądu.
Zaskoczony wyrokiem jest także Czesław Kłosek, jeden z górników rannych podczas pacyfikacji kopalni "Manifest Lipcowy". " To niepojęte. Generał Kiszczak powinien sam się przyznać, przyjśc w mundurze i się ukorzyć. A nie chować się za tym emeryckim sweterkiem" - stwierdził.
Ale sam Kiszczak - czemu trudno się dziwić - nie ma powodów do zmartwień. Jak donosi tvn24.pl, poza kamerami żartował: "No to już koniec. Mam nadzieję, że w sądzie już się nie spotkamy. Co najwyżej w knajpie przy wódce i zakąsce, bo na to mnie jeszcze stać".
Sąd okręgowy uznał, że generał Kiszczak, wydając szyfrogram pozwalający na użycie ostrej amunicji i przekazujący dowódcy oddziału milicji prawo do podjęcia decyzji o użyciu broni, sprowadził na górników z kopalni "Wujek" i "Manifest Lipcowy" nieumyślne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi.
Postanowił jednak umorzyć sprawę, bowiem brakowało wówczas konkretnych przepisów dotyczących użycia broni przez milicję. Sąd wziął także pod uwagę fakt, że Kiszczak zabronił ustnie użycia broni w kopalni.
Kutz: Na Śląsku będą bardzo rozczarowani
"Z pewnym zaskoczeniem i zdziwieniem przyjąłem ten wyrok. Myślałem , że będzie skazujący, z jakimś zawieszeniem" - powiedział w TVN 24 poseł PO, Kazimierz Kutz. "Na Śląsku będzie wielkie rozczarowanie, ale taki jest wyrok. Niezależnie od niego generał będzie do końca życia miał, bo na pewno je ma, wyrzuty sumienia, że tak się stało" - dodał.
Prokurator domagał się dla Kiszczaka kary czterech lat więzienia, zmniejszonej na mocy amnestii z 1989 roku o połowę, i to w zawieszeniu na pięć lat.
Według aktu oskarżenia, Kiszczak sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi"- wysłał 13 grudnia 1981 roku szyfrogram do jednostek milicji, w którym przekazał dowódcom uprawnienia do użycia broni i wydał zgodę na użycie ostrej amunicji.
Zdaniem prokuratorów, dokument ten przyczynił się bezpośrednio do tragedii, jaka wydarzyła się w "Wujku" - do śmierci dziewięciu górników.
Kiszczak był za to sądzony od kilkunastu lat. I już po raz trzeci. Najpierw, 11 lat temu, sąd go uniewinnił, potem - w 2004 roku - skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki skasował sąd II instancji, który kazał zacząć proces od nowa. A ten ruszył we wrześniu ubiegłego roku.