Zapotrzebowanie na fotoradary jest tak duże, że producenci ledwo nadążają z zamówieniami.
Jednym z pierwszych miast, które kupiło fotoradary był położony w Zachodniopomorskiem 2,2-tys. Biały Bór. Urządzenie było niezbędne, bo w mieście krzyżują się dwie drogi krajowe, a podróżujący nimi kierowcy niezbyt chętnie zdejmowali nogę z gazu. "Sprawdza się znakomicie. Robi zdjęcia doskonałej jakości, więc z identyfikacją kierowców nie mamy problemów" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM burmistrz Franciszek Kwaśniewski. Mogli się o tym przekonać między innymi Adam Małysz, Jarosław Kaczyński, Ryszard Rynkowski czy Jerzy Kryszak, którzy w Białym Borze zostali złapani za przekroczenie prędkości.
Dzięki fotoradarom w ciągu roku samorząd zarobił na mandatach prawie 2 mln zł, czyli ponad 10 proc. budżetu, a pracę w dotkniętej 26-proc. bezrobociem gminie znalazło dziesięć osób, które zajmują się wyłącznie obsługą urządzenia oraz obróbką i wysyłaniem zdjęć.
Z tych powodów na podobną inwestycję zdecydowały się m.in. władze Nysy, która w marcu tego roku kupiła fotoradar za 180 tys. zł. Inwestycja już się zwróciła - do tej pory urządzenie zarobiło ponad 200 tys. zł.
Zainteresowanie fotoradarami jest tak duże, że firmy zajmujące się ich sprzedażą i wynajmem ledwo nadążają z realizacją zamówień. Jan Radziwiłł z zielonogórskiego "Metra" codziennie odbiera przynajmniej kilka telefonów z pytaniami od zainteresowanych gmin. Według Radziwiłła, samorządy doskonale wiedzą, że to dobry interes, bo nawet niewielka gmina dzięki jednemu tylko fotoradarowi jest w stanie wystawić większą liczbę mandatów niż cała mazowiecka policja.