"W szkole najłatwiej zauważyć, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego, dlatego w rozwiązywanie problemu eurosieroctwa trzeba zaangażować nauczyciel"i - uważa Joanna Fabisiak, posłanka PO, która w przyszłym tygodniu przedstawi w Sejmie dane o eurosieroctwie. Ale szkoła nie jest przygotowana na radzenie sobie z tym problemem. Jak wynika z raportu Pedagogium, nauczyciele nawet nie wiedzą, że ich uczniowie zostali sami. Dzieci na ogół nie zwracają się do nich o pomoc. Jednak aż 63 proc. uczniów, którzy szukali wsparcia u pedagogów i nauczycieli, twierdzi, że nie uzyskało go.
To, że system nie działa tak, jak powinien, potwierdzają sondaże przeprowadzane na zlecenie Ministerstwa Edukacji przez kuratoria oświaty. - Dlatego zwróciliśmy się do MEN o pomoc w zakresie wspomagania nauczycieli i pedagogów szkolnych. Będziemy organizować dla nich szkolenia - mówi Maria Warchoł z opolskiego kuratorium oświaty.
Zdaniem psycholog Anny Gabryś z Towarzystwa Rozwoju Rodziny we Wrocławiu problem leży gdzie indziej. "Nie chodzi o to, że nauczyciele nie umieją zdiagnozować sytuacji, tylko że nie wiedzą, co z tym zrobić. Nie mają czasu albo... uważają, że nie będą się mieszać w cudze problemy. Przydałaby się kampania informacyjna podobna do tej o przemocy, która uświadomiłaby nauczycielom, że można działać inaczej" - mówi Anna Gabryś.
Problemu eurosieroctwa nie rozwiąże sama szkoła. Potrzebne są przepisy regulujące sytuację prawną dzieci, zwłaszcza tych, których oboje opiekunów wyjeżdża. "Rodzice nie zdają sobie sprawy, że zostawiając dziecko nawet na dwa, trzy miesiące, narażają je na poważne problemy. Jeśli wymaga ono np. terapii psychologicznej, żeby ją zacząć niezbędna jest zgoda opiekuna prawnego - właśnie rodzica" - opowiada wicedyrektor poradni pedagogicznej w Opolu Alicja Miszkiewicz. Jeszcze gorzej jest, gdy trzeba wezwać lekarza. Tak było w przypadku Marty, która miała zapalenie wyrostka. Ponieważ nie było jej rodziców, nie chciano jej przyjąć do szpitala. Babcia, która się nią opiekowała, musiała ekspresowo załatwić poświadczenie notariusza o tym, że jest jej opiekunem prawnym. Jednak czasem opieką nad dziećmi nie są obarczane babcie, tylko starsze rodzeństwo. A nawet sąsiedzi, których rodzice proszą o doglądanie swych pociech od czasu do czasu.
Konsekwencje takiej "opieki" - jak wynika z raportu - są straszne. "Często nawet krótki wyjazd może zaburzyć więź rodzica z dzieckiem. Szczególnie małe dzieci nie rozumieją, że mama czy tata wróci, i czują się opuszczone" - opowiada pedagog szkolna Halina Saraś. Nawet starsze dzieci ponoszą koszty emocjonalne. "Miałam 19-latkę, której rodzice wyjechali do pracy. Kiedy się dowiedziała, że matka nie przyjedzie na Boże Narodzenie, chciała popełnić samobójstwo" - opowiada Alicja Miszkiewicz. W podobnej sytuacji znalazła się 18-letnia Mariola, którą rodzice zostawili z czwórką rodzeństwa - najmłodszy brat chodził do podstawówki. Mimo że zaczęła studia, musiała pracować, by utrzymać "rodzinę". W pewnym momencie załamała się nerwowo. Nieobecność rodziców ma też wpływ na zachowanie dzieci. Zwiększa się liczba wagarów, dzieci częściej sięgają po alkohol i narkotyki.