"Zadanie wyznaczone przez sąd jest praktycznie niewykonalne" - powiedział DZIENNIKOWI prof. Marek Dziekan, arabista i znawca islamu z Uniwersytetu Łódzkiego.
Według niego prawo muzułmańskie praktycznie nie dopuszcza jakichkolwiek czynności wobec zmarłych po zakopaniu ich w ziemi. Profesor Dziekan wyjaśnia, że w wyjątkowych sytuacjach można przeprowadzić sekcję zwłok na prośbę osoby, grupy osób bądź instytucji. Dotyczy to głównie spraw kryminalnych i karnych. Decyzję, czyli fatwę o dopuszczeniu do sekcji zwłok podejmuje specjalna rada uczonych muzułmańskich - ulemów.
Na przykład rodzina zabitego może zwrócić się do niej z takim zapytaniem, aby upewnić się, w jaki sposób sprawca zbrodni mógł jej dokonać. W opinii profesora trzeba założyć z góry, że prośba polskich władz nie będzie nawet rozpatrywana. W Afganistanie podobnie jak w Iraku Polacy traktowani są jako wrogowie i okupanci, którzy chcą wprowadzić tam porządki według zachodnich standardów. Jedyną szansą na wykopanie z ziemi ośmiorga zabitych Afgańczyków byłoby zrobienie tego siłą. To doprowadziłoby jednak do rozlewu krwi na skalę o wiele większą niż w Nangar Khel. "Pomysł ekshumacji Afgańczyków przez Polaków jest idiotyczny. Bardzo źle odebrano by, gdyby Europejczycy zaczęli wydobywać zwłoki muzułmanów" - mówi arabista prof. Janusz Danecki.
Także zdaniem ludzi związanych ze śledztwem wniosek sądu nie ma żadnych szans na realizację.
"Sędziowie chcą rzeczy nierealnych" - mówi DZIENNIKOWI anonimowy informator znający szczegóły śledztwa. "Ich błąd polega na tym, że wyobrażają sobie, iż na miejscu są równie komfortowe warunki jak w kraju" - dodaje.
Polscy żołnierze ostrzelali afgańską wioskę w sierpniu 2007 r. W wyniku zajścia zginęło 8 osób, w tym troje dzieci, zaś trzy kobiety zostały ciężko okaleczone.
Zarzuty w tej sprawie prokuratura wojskowa postawiła sześciu żołnierzom - chorążemu Andrzejowi O., plutonowemu Tomaszowi B., kapitanowi Olgierdowi C., podporucznikowi Łukaszowi B. i dwóm starszym szeregowym Jackowi J. i Robertowi B.
Całą szóstka oskarżona jest o ludobójstwo, za co grozi kara więzienia do dożywocia włącznie. Siódmy z żołnierz z tego oddziału, starszy szeregowy Damian L. oskarżony jest o nieuzasadniony atak na niebroniony obiekt cywilny. Górna granica kary wynosi 15 lat. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy. Wszyscy twierdzą, że ostrzał niebronionego obiektu był efektem pomyłki.