Madrycki sędzia nakazał hiszpańskiemu MSW przywrócenie do pracy lub wypłacenie odszkodowania w wysokości 22 tysięcy 365 euro Polce, która została zwolniona po ponad 10-letniej pracy "na czarno" w jednym z departamentów ministerstwa.

Reklama

>>>Zobacz, jak Polacy pracowali "na czarno" dla rządu Francji

Z Polką nigdy nie zawarto z formalnej umowy o pracę, ale co miesiąc otrzymywała 300 euro w kopercie, bez podpisywania listy płac. Tymczasem, zgodnie z obowiązującym w Hiszpanii układem zbiorowym pracy tłumaczy, Polka powinna zarabiać miesięcznie 1450 euro. Od roku 2004, po wstąpieniu przez Polskę do Unii Europejskiej, kobieta przestała wykonywać obowiązki tłumacza, ale nadal codziennie przychodziła do ministerstwa, gdzie zlecano jej różne prace biurowe.

W maju raptem zakomunikowano kobiecie, że jej usługi już nie są potrzebne. Tłumaczka pozwała ministerstwo do sądu.

Sąd w Madrycie uznał, że choc nie było formalnej umowy, to Polka była zatrudniona w MSW. Według sądu, kobieta została zwolniona bez żadnego powodu i z pominięciem procedury związanej z wygaśnięciem stosunku pracy, zapisanej w kodeksie pracy.

Zdaniem hiszpańskich związkowców takich przypadków jak Polka jest więcej. I oskarżają MSW, które powinno walczyć z nielegalnym zatrudnieniem o korzystanie z taniej siły roboczej oraz tworzenie szarej strefy w gospodarce.