Jako pierwszy grę udostępnił portal Giercownia.pl. Każdy, kto wszedł na tę stronę, mógł wybrać sobie wirtualną ofiarę i obciąć jej ręce piłą, wbić ją na pal, poćwiartować lub przebić włócznią. Właściciel portalu usunął grę dopiero po interwencji DZIENNIKA.
Jednak po kilku dniach wirtualna zabawa w tortury wróciła do internetu, tym razem w serwisach Supergamera.pl i Lawka.pl. To, czy gra tam zostanie, będzie zależało wyłącznie od dobrej woli administratorów obu serwisów. "Nie ma podstaw prawnych, by ich do tego zmusić" - mówi Rafał Lew-Starowicz z biura pełnomocnika rządu do spraw równego traktowania.
Niestety, nic nie wskazuje na to, by problem został szybko rozwiązany. "Najłatwiej byłoby wprowadzić zakaz, za złamanie którego groziłaby kara, i powołać instytucję, która by to kontrolowała. Ale takie działanie mogłoby się okazać nieskuteczne ze względu na to, że większość serwisów z grami nie podlega polskiemu prawu, bo ich serwery działają za granicą" - dodaje Lew-Starowicz.
Dlatego pełnomocnik rządu do spraw równego traktowania zamierza zmusić właścicieli serwisów do oznaczania gier zawierających szkodliwe treści. Chodzi o wdrożenie ogólnoeuropejskiego systemu oznaczeń PEGI, który funkcjonuje już w przypadku gier komputerowych. Specjalne znaczki informują nie tylko o wieku użytkownika, który może z niej korzystać, ale także o zagrożeniach, jakie mogą się w niej pojawić - np. wulgarny język czy przemoc.
Dodatkowo pełnomocnik zastanawia się nad wprowadzeniem do polskiego prawa obowiązku instalowania przez portale z grami specjalnych bramek, które weryfikowałyby wiek internauty, oraz udostępniania szczególnie drastycznych gier wyłącznie odpłatnie. "To znacznie utrudniłoby dostęp do nich najmłodszym użytkownikom internetu" - twierdzi Lew-Starowicz.
Szczegółowe rozwiązania oraz to, kiedy wejdą w życie, ma być znane za kilka tygodni.