Od nowego roku apteki czeka rewolucja, bo polski rynek farmaceutyczny musi dostosować się do przepisów unijnych. Z półek znikną niektóre leki, a w ich miejsce mają pojawić się inne - o tym samym składzie, ale z nową nazwą. Taki los czeka na przykład Paracetamol, Ibuprofen, Tramadol i wszystkie witaminy. Problem w tym, że zastąpienie istniejących leków nowymi wcale nie jest proste i potrzeba na to wiele czasu.

Reklama

Stanie się tak dlatego, że zgodnie z unijnymi przepisami nazwa leku nie może być nazwą składnika chemicznego, na którym lek jest oparty, ale musi mieć nazwę własną. Nie będzie więc można sprzedawać np. Paracetamolu. Ale pastylki o tym samym składzie i nazwie np. Paracetamolex już tak.

"Paracetamol to nazwa substancji czynnej i lek zgodnie z nowymi standardami nie może się tak nazywać" - tłumaczy Mariusz Lewandowski, rzecznik prasowy Polskiej Izby Przemysłu Farmaceutycznego i Wyrobów Medycznych. "Jeśli producent doda do nazwy Paracetamol na przykład literę X, lek spełni wymagane normy i będzie mógł trafić do aptek" - wyjaśnia Lewandowski.

Rewolucja nadchodzi, tymczasem ma mało kto o niej wie. "To żenujące. My, fachowcy, nie mamy żadnych komunikatów w tej sprawie, żadnych list wycofywanych leków" - mówi Ewa Skowron z apteki św. Jana w Katowicach.

Zastrzegająca sobie anonimowość pracownica łódzkiej apteki rzuca krotko: "Skandal. Nasi klienci wiedzą, że będą jakieś zmiany, wypytują nas, a my nie jesteśmy w stanie im nic powiedzieć".

Co stanie się ze starymi lekami? "Nie można będzie ich sprzedawać, więc zostaną zniszczone, chociaż ich data ważności to zazwyczaj 2012 rok" - mówi Lewandowski. Polska Izba Przemysłu Farmaceutycznego szacuje, że wartość zniszczonych leków sięgnie 3 miliardów złotych.

Nie tylko aptekarze wydają się zaskoczeni. Wygląda na to, że zaspali też producenci i Ministerstwo Zdrowia. W Departamencie Polityki Lekowej czeka na zielone światło jeszcze siedem tysięcy wniosków o zatwierdzenie nowych leków. Co prawda, ministerstwo zapewnia, że do końca roku wyda stosowne pozwolenia, ale - jak twierdzi Lewandowski - to nie rozwiąże problemu.

Reklama

"Na uruchomienie produkcji leku trzeba od trzech do sześciu miesięcy. Konieczny byłby więc jakiś okres przejściowy, który umożliwiłby jednak sprzedaż wycofywanych leków. Sytuacja jest patowa" - mówi Lewandowski.

Jak się dowiedzieliśmy, wciąż trwają rozmowy przedstawicieli Izby z Departamentem Polityki Lekowej w Ministerstwie Zdrowia. "Mam nadzieję, że uda się znaleźć jakieś rozwiązanie" - dodaje Lewandowski.