"Oddam nasienie kobiecie chcącej mieć dziecko, nie chcę brać udziału wwychowaniu, ja 26-latek, zdrowy, wysportowany, niebieskie oczy,wykształcenie wyższe" - to tylko jedno z dziesiątek ogłoszeń, jakie możnaznaleźć w internecie. Mężczyźni zamieszczający je nie kryją, że to świetny biznes. "Najlepsi potrafią wyciągnąć miesięcznie nawet 8 tys. zł" - mówi jeden z nich. Największe wzięcie mają ci, którzy mogą się pochwalić dotychczasową skutecznością. W cenie są również panowie, którzy mająwłasne rodziny - to daje dodatkową gwarancję, że nie przyjdzie im do głowypóźniejsze ingerowanie w życie potomka poczętego za pieniądze.
>>>Przeczytaj rozmowę z "zapładniaczem"
Mężczyźni zapładniają zarówno przez stosunek, jak i przez inseminację."Inseminację wolą lesbijki albo samotne bizneswoman, które nie chcą zakładać rodziny, ani z nikim się wiązać, ale marzą o dziecku" - mówi30-letni dawca z południa Polski. Potwierdza, że większość dzwoniących do niego, to małżeństwa. "Nie stać ich na drogie leczenie w klinikach. Pozatym sztuczne zapłodnienie, to już nie to samo" - dodaje. Jeden z mężczyznopowiada o małżeństwie lekarzy z Warszawy, którzy się do niego zgłosili."Ten pan powiedział, że środowisko teraz jest strasznie zatrute i że corazwięcej mężczyzn ma problemy z płodnością. Dlaczego nie chcieli sztucznego zapłodnienia? Ja o takie rzeczy nie pytam. Wziąłem od nich 2,5 tys.złotych" - mówi.
Małżeństwa dokładnie sprawdzają grupę krwi dawcy, ważny jest dla nich kolor oczu i fizyczność. Jeśli oboje są blondynami o niebieskich oczach,to właśnie takiego dawcy będą szukać. Ich bliscy nawet nie domyślą się, że biologicznym ojcem dziecka jest ktoś inny. Oferujący zapłodnienie mężczyźni dysponują wszelkimi aktualnymi badaniami, część chwali się szczegółowymi kontrolami wykonanymi w dobrych zagranicznych klinikach.Bardzo często przed wykonaniem "usługi" obie strony podpisują umowę.
Zapładniający zrzeka się w niej praw do dziecka i ingerencji w jego życie,a kobieta deklaruje, że nie będzie żądać alimentów. Jednak takie umowy sąnic niewarte. "Prawo chroni dziecko. A jego utrzymanie ciąży nabiologicznych rodzicach" - mówi adwokat Krzysztof Dmowski. Małżeństwa, których nie stać na wydanie tysiąca złotych, mogą znaleźćmężczyznę, który zapłodni... za darmo. "To taka samcza potrzebazostawienia czegoś po sobie" - nie kryje Mateusz, 35-letni przedsiębiorcaz Warszawy. - "Jestem strasznie zapracowany i nie mam ochoty na żadne związki, a tym bardziej na wychowanie dzieci. Miła jest dla mnie samaświadomość, że jednak gdzieś moje geny przetrwają" - tłumaczy.
Etyk Paweł Łuków podkreśla, że w świetle prawa ani mężczyzna świadczący tego typu usługi, ani kobiety z nich korzystające nie popełniają żadnego przestępstwa. "Może ich ścigać najwyżej skarbówka" - mówi. - "Jeśli jednak spojrzeć na to z punktu etyki i moralności... No cóż. Uważam, że to taki ludowy sposób leczenia niepłodności, który rozkwita w obliczu zmian i ograniczeń, jakie proponują nam ustawodawcy w kwestii in vitro. Ludzie, którzy pragną dziecka, są naprawdę zdesperowani. I ci mężczyźni po prostu to wykorzystują" - dodaje.