4-letni Kacper Zagrodny choruje od urodzenia. Kardiomiopatia, czyli niewydolność serca, na jaką cierpi, może być zoperowana w Instytucie Transplantologii Serca w Berlinie. By chłopiec mógł być zdrowy, potrzebny jest skomplikowany przeszczep serca, który kosztuje aż 300 tysięcy euro.

Reklama

Niestety, słabnąca złotówka utrudnia, i to poważnie, zebranie tej kwoty. Choć we współpracy z Fundacją Polsat rodzicom Kacpra udało się zebrać już blisko 170 tysięcy złotych, to pieniądze te są z dnia na dzień coraz mniej warte. Jeszcze trzy tygodnie temu przy kursie 4,01 złotego za euro było to blisko 42 500 euro. Po wczorajszym nagłym spadku wartości złotówki, ich wartość stopniała o blisko 5 tysięcy euro do zaledwie 37 600.

"Z przerażeniem obserwujemy spadajacy kurs złotego. Nie wiemy co mamy robić" - mówi DZIENNIKOWI Robert Zagrodny ojciec Kacpra. "Zaczęlimy się już rozglądać za inną, tańszą kliniką. Będziemy też chyba zmuszeni wystosować apele o wpłacanie na konto Kacpra nie złotówek, tylko dolarów lub euro" - dodaje ojciec chłopca.

A czas nie działa na korzyść dziecka. Od 19 stycznia jest w szpitalu, a w ubiegły czwartek przebyło kolejną ratującą życie operację. "Jeżeli szybko nie przejdzie przeszczepu serca, to może być konieczne podłączenie mu płuco-serca" - mówi Zagrodny.

Z 2,5 tysięcy euro zebranych na przeszczep serca 60-letniego Waldemara Wojdana w Hanowerze nagle zrobiło się niecałe 2 tysiące. "W ogóle mamy problemy ze zdobyciem ogromej sumy na operację ojca, a teraz jeszcze nam wiatr w oczy wieje z tym wariactwem w kursach" - żali się córka mężczyzny Armina Smolarek.

Podobne problemy mają dziesiątki rodzin i organizacji pomagających chorym wymagającym operacji za granicą. Kiedy już wydaje się, że udało się zebrać kwotę potrzebną do operacji - zbiera się ją głównie w złotówkach, a płaci za operacje najczęściej w euro lub dolarach - wtedy okazuje się, że przez spadający kurs naszej waluty uzbierana kwota ciągle jest zbyt niska.

Przez te wahania pod znakiem zapytania stanęła operacja Wiktorii Czech. Dziewczynka, u której jeszcze w dziewiątym miesiącu życia płodowego zdiagnozowano zespół hypoplazji lewego serca, czyli poprostu brak lewej części serca, wymagała operacji natychmiast po urodzeniu. Zabiegu podjęła się klinika w Monachium. Koszt - 40 tysięcy euro.

Reklama

Rodzice razem ze stowarzyszeniem Sursum Corda z Nowego Sącza rozpoczęli zbiórkę pieniędzy. "Zaczęliśmy zbierać pieniądze w połowie grudnia 2008 roku. Poród był przewidywany na przełom grudnia i stycznia" - mówi DZIENNIKOWI prezes stowrzyszenia Marcin Kałużny. "I kiedy już wydawało nam się, że zebraliśmy całą kwotę, kurs złotego zaczął gwałtownie spadać. Jednego dnia minus dziesięć groszy, następnego kolejne dwadzieścia mniej. I nagle okazało się, że brakuje nam jeszcze kilku tysięcy złotych, a termin porodu niebezpiecznie się zbliża" - dodaje Kałużny.

Stowarzyszenie urządziło dodatkową zbiórkę i pieniądze udało się uzbierać. Wiktoria urodziła się 30 grudnia, a kilka dni później przeszła operację. "Przed nią kolejne dwie operacje, najbliższa już za kilka miesięcy. W sytuacji tak szalejącego kursu złotego nie wiemy, jak wiele pieniędzy trzeba zebrać, by starczyło na jej sfinansowanie" - martwi się Kałużny.

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", która pomaga kilkunastu dzieciom wymagającym operacji za granicą zaczyna już martwić się nie tylko o pieniądze na te zabiegi ale też o swoją wypłacalność: "W takich sytuacjach staramy się brakującą na operację sumę dopłacić. Ale nie wiadomo, jak dużo trzeba będzie tych pieniędzy i czy nam ich wystarczy" - mówi wiceprezes fundacji Urszula Bogobowicz.

Eksperci nie mają dla rodzin chorych dobrych wiadomości. "Jedną z nielicznych metod ustrzegania się przed wahaniami kursów walut są zakupy tzw. opcji walutowych. Dzięki nim przy zamianie ze złotego na euro lub dolara ma się zagwaratowany wcześniej kurs" - mówi nam ekonomista Marek Zuber. "Niestety usługa ta jest bardzo kosztowna. Przy 100 tysiącach euro kosztować może nawet kilka tysięcy złotych. To dobre dla inwestorów, a nie dla rodzin chorych" - dodaje Zuber.