Policyjna operacja trwała od poniedziałku. Funkcjonariusze zatrzymali pomysłodawcę procederu, a także dwóch prezesów zarządu firmy tłoczącej płyty. Razem wymyślili mechanizm, który przez ostatnie lata pozwolił im zarobić miliony.

Reklama

"Gdy weszliśmy do wytwórni w podwarszawskich Ząbkach, byliśmy w szoku. To była prawdziwa fabryka" - mówi nasz rozmówca. Piraci dysponowali filmami, które na ekrany polskich kin wejdą dopiero pod koniec miesiąca, np: "Slumdog. Milioner z ulicy", a także głośny "The Wrestler". W magazynach znajdowały się 54 tysiące płyt.

"Rozmach polegał na tym, że filmy do złudzenia przypominały oryginalne wydania. Ze starannie zrobionymi okładkami, nadrukami na płyty" - tłumaczą stołeczni policjanci. Właśnie w Ząbkach zatrzymano pomysłodawcę całego procederu - 38-letniego Krzysztofa M. To on kilku innym firmom zlecał wytłoczenie płyt, a następnie w swojej "fabryce" nadrukowywał je. Do niego także należała organizacja sieci sprzedaży w całej Europie.

Z naszych informacji wynika, że przestępcy filmy sprzedawali np. w Wielkiej Brytanii, Holandii i Belgii. Oferowali je w boxach po 10 tytułów za cenę 10 euro. Rzeczywista wartość wynosiła zaś minimum 400.

"Na pierwszy rzut oka wszystko było legalne. Mężczyzna zamawiał legalną usługę wytłoczenia płyt, płacił za nią. Tyle że nie miał żadnych praw autorskich. To po prostu największy w historii Europy pirat. Podejrzewamy, że zatrzymani wraz z nim prezesi firm z Rybnika na Śląsku doskonale o tym wiedzieli i wszyscy dzielili się zyskami" - mówi DZIENNIKOWI jeden z policjantów.

Wczoraj zatrzymani mężczyźni trafili do siedziby warszawskiej prokuratury okręgowej. Jutro sąd zdecyduje, czy najbliższe miesiące spędzą w areszcie.