Infor wysłał już pierwszy pozew. Na celownik wziął stronę Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, która przedrukowuje teksty o tematyce ekonomocznej ze wszystkich tytułów, w tym również "Gazety Prawnej". To jednak dopiero początek.
"Tego rodzaju nadużyć jest wiele. Chodzi nie tylko o kopiowanie artykułów i wrzucanie ich do własnego serwisu, zdarza się na przykład kopiowanie fragmentów tekstów i sprzedawanie ich potem, jako tzw. prasówki. Twórcy tych artykułów oczywiście nie dostają za to pieniędzy" - mówi Marcin Malinowski, rzecznik prasowy Inforu i dodaje, że może to być początek prawdziwej lawiny pozów.
Zdaniem prawnika i założyciela stowarzyszenia Internet Society Poland Piotra Waglowskiego tradycyjni wydawcy mają prawo domagać się roszczeń, ale powinni zweryfikować też własne działania "Instytucjonalni wydawcy często zachowują się podobnie. Często kopiują doniesienia zachodnie. Próżno szukać też w materiałach prasowych linków do źródeł internetowych. Zamiast linku do strony pojawia się podpis <internet>. A wszystko w obawie przed tym, że internauci klikną w link i wyjdą z "portalu" wydawcy - mówi DZIENNIKOWI Waglowski.
Oprócz Inforu podobne działania zapowiedziała Presspublica. Wydawcy zamierzają wypowiedzieć wojnę kilkudziesięciu właścicelom serwisów, którzy ich zdaniem kradną im artykuły. Wezwań do sądów spodziewać się mogą zarówno małe jak i duże serwisy internetowe, które przedrukowują na swoich stronach artykuły z gazet bez podawania linka do strony, a czasem nawet bez podania źródła tekstu.
Gra toczy się o wielomilionowe odszkodowania. Przeróżne branżowe serwisy internetowe kopiują w całości materiały przygotowane przez dziennikarzy papierowych gazet, przez co zmniejsza się ruch na witrynie danej gazety. To uderza w przychody reklamowe właścicieli tytułów - im mniej wejść na portal, tym mniej osób zobaczy reklamę zamieszczoną na nim. Infor twierdzi, że spółka straciła z powodu naruszeń praw autorskich około 1 mln złotych.
Sprawa ma swój początek w grudniu - właśnie wtedy powstał serwis Sfora.pl, będący jednym wielkim przeglądem prasy. Serwis co prawda podaje linki do cytowanych artykułów, ale całą treść publikuje na swojej stronie, więc internauta nie ma potrzeby zaglądać do oryginalnej wersji. Wydawcy prasy twierdzą, że wiele tego typu serwisów wypromowało się tylko i wyłącznie na przedrukowywaniu treści "skradzionych" tradycyjnym wydawcom.
Problem nie dotyczy tylko polskiego podwórka. W 2006 roku francuscy i niemieccy wydawcy w Belgii oskarżyli Google News o bezprawne wykorzystywanie w swym serwisie fragmentów publikowanych przez nich wiadomości. Sąd przyznał im rację. "Polscy wydawcy toczą batalię z pomniejszymi graczami. Ale do tej pory nie słyszałem, żeby zarzucali to samo Google, a przecież on ma bazę całego internetu ze wszystkimi tresciami. Tyle, że Google ma 200 mln dolarów rezerw na ugody" - mówi Waglowski.