Rekiny czarnopłetwe zabijane były w dość okrutny sposób. Złowionej rybie odcinano płetwę grzbietową, a następnie wyrzucano zwierzę z powrotem do oceanu. Tak okaleczony rekin nie miał szans polować, więc padał z głodu, o ile wcześniej sam nie stawał się łatwym łupem dla drapieżników.
Łowca za każdą sprzedaną płetwę (a więc za każdego martwego rekina) dostawał około 100 dolarów. W sumie według szacunków rządu Malediwów proceder przynosił ok. 100 tys. dolarów zysku rocznie. Tymczasem na popularnych na archipelagu „nurkowaniach z rekinami”, podczas których można zobaczyć te ryby, mieszkańcy archipelagu zarabiali 2,3 mln dolarów. Ogólne wpływy z turystyki to 30 proc. PKB Malediwów.
Tyle że przez polowania turyści mieli coraz mniej powodów, żeby przyjeżdżać na wyspy. „Osiem lat temu w czasie nurkowania można było zobaczyć 60-70 rekinów czarnopłetwych. Dziś turysta ma szczęście, jak zobaczy dwa” - mówi Anke Hofmeister, biolożka z ośrodka Soneva Fushi.
Wprawdzie rząd Malediwów przed dziesięcioma laty wprowadził zakaz polowań w pobliżu siedmiu najbardziej turystycznych wysp, ale niewiele to dało. Dlatego teraz zdecydowano o całkowitym zakazie na wszystkich 26 wyspach. To pierwsza taka decyzja wśród państw regionu. Stopniowo ma być rozszerzany na pozostałe gatunki rekinów.